Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Vendetta37 Opublikowano 14 Grudnia 2014 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 14 Grudnia 2014 Nr32 14.12.2014 cena 2000 SM/100Euro Argentus Wiadomości i Plotki... Witajcie drodzy gracze oraz forumowicze.Od dziś pozostało już 10 dni do bożego narodzenia.Stuł bedzie zakryty przeróżnymi potrawami i jak co roku co niektórzy z was dostaną prezenty od rodziców oraz świętego mikołaja.W telewizji zapewne poleci Kevin sam w domu po raz tysięczny.Co tu dużo pisać Kocham święta i tak już pozostanie.A dla was kochani gracze oraz forumowicze życzę wszystkiego najlepszego masy prezentów.Na dzień dzisiejszy przygotowałem wam trochę humoru jak i coś do poczytania.Dziś w ten szczególny dzień przybliżę wam skąd się wziął Święty Mikołaj,oraz Wigilia Bożego narodzenia... Prawdziwa historia świętego Mikołaja Nie latał saniami zaprzęgniętymi w renifery. Nie miał też czerwonego stroju i czapki. Święty Mikołaj był biskupem Miry i w ikonografii przedstawiany jest w infule na głowie i z pastorałem w ręku. W rocznicę jego śmierci, 6 grudnia, obchodzimy Mikołajki - dzień obdarowywania się prezentami. Biskup - dobroczyńca Biskup Miry urodził się w Patarze na terenie obecnej Turcji około 270 roku. Od najmłodszych lat Mikołaj był bardzo pobożny i chętnie pomagał ubogim, co było o tyle łatwiejsze, że jego rodzice byli bardzo zamożnymi ludźmi. Pewnego dnia dowiedział się, że jeden z mieszkańców Patary popadł w biedę. Wychowywał on trzy córki, które z braku pieniędzy nie mogłyby wyjść za mąż. Mikołaj wrzucił im przez okno sakiewkę z pieniędzmi, co uchroniło je przed biedą. Gdy został biskupem zasłynął wśród wiernych jako dobroczyńca i gorliwy duszpasterz. Uratował przed śmiercią trzech drobnych złodziejaszków upraszając w Konstantynopolu cesarza Konstantyna I Wielkiego o darowanie im życia. Orędownik biednychTe, i wiele innych cudownych historii o życiu biskupa Miry przyczyniły się do jego beatyfikacji i na zawsze rozsławiły jego imię jako orędownika biednych i potrzebujących pomocy. Niewiele osób wie, że św. Mikołaj jest także patronem marynarzy. Podczas jego pielgrzymki do Jerozolimy na morzu rozpętała się potężna burza. Wokół biskupa zgromadziła się cała załoga prosząc o wstawiennictwo do Boga. Ten wysłuchał modlitw i statek ocalał. Kult świętego MikołajaW całym chrześcijańskim świecie kult świętego Mikołaja zaczął szybko się rozpowszechniać. Świadczy o tym przede wszystkim liczba kościołów, które nazywane były jego imieniem. W samym Rzymie jest ich jedenaście, w Polsce 327. Popularyzację wizerunku świętego Mikołaja zawdzięczamy Holendrom, był on patronem Amsterdamu i otaczano go tam szczególną czcią. Przedstawiany był jako stary człowiek w szatach biskupa, który jeździł na ośle.Od XVI wieku wyobrażano go sobie przypływającego statkiem zza Oceanu i jeżdżącego na białym koniu. W Holandii zapiski o świętowaniu 6 grudnia pochodzą już z XIV wieku. Wówczas uczniowie, członkowie chóru kościelnego dostali kieszonkowe i mieli wolny dzień. Kiedy Brytyjczycy zajęli kolonię holenderską Nowy Amsterdam i założyli Nowy Jork, mieszkający tam Holendrzy w dalszym ciągu kontynuowali tradycję obdarowywania się prezentami.1804 - pierwsze MikołajkiZwyczaj ten przyjął się szybko wśród innych mieszkańców, a 6 grudnia 1804 roku urządzono pierwsze Mikołajki. Wzmianki o tej tradycji w Polsce można znaleźć w tekstach z XVIII wieku. Ówczesne podarki były skromniejsze od dzisiejszych. Grzeczne dzieci dostawały jabłka, złocone orzechy, pierniki i drewniane krzyżyki. Jednak w miarę upływu czasu Mikołajki nie były już kojarzone z rocznicą śmierci świętego, tylko z rubasznym, starszym panem w czerwonym stroju. Ten wizerunek świętego Mikołaja narodził się w Stanach Zjednoczonych w latach 30. ubiegłego wieku i przetrwał do dzisiaj. Listy z życzeniami do Świętego Mikołaja dzieci mogą wysyłać na adresy dwóch urzędów pocztowych: do Drøbak w południowej Norwegii: Julenissen’s Postkontor, Torget 4, 1440 Drøbak, Norwegia do Rovaniemi w Finlandii: Santa Claus, Arctic Circle, 96930 Rovaniemi, Finlandia Wigilia Bożego Narodzenia Trudno jest ustalić, od kiedy chrześcijanie świętowali tę Uroczystość. Najwcześniejsze informacje pochodzą z tzw. Depositio Martyrum datowanego na rok 354, a zredagowanego ok. 20 lat wcześniej (335-336). Można zatem przypuszczać, iż Kościół rzymski celebrował Uroczystość Bożego Narodzenia już wcześniej, być może ok. roku 313. Jest to uzasadnione, jeśli przyjmie się, że święta te obchodzono jako dziękczynienie za zwycięstwo cesarza Konstantyna Wielkiego nad Maksencjuszem.Inna hipoteza mówiąca o roku 300, a może 275 jest również możliwa do przyjęcia przy założeniu, że chrześcijanie, czcząc narodzenie Jezusa Chrystusa odpowiedzieli w ten sposób na ustanowienie przez cesarza Aureliana (270-275) święta państwowego Natalis Solis Invicti (narodzin boga Słońca) obchodzonego w dniu przesilenia zimowego tj. 25 grudnia.Dla chrześcijan, nie znających dokładnej daty narodzin Zbawiciela, data ta miała znaczenie symboliczne. Chrystus - Światłość przychodząc na świat przezwyciężył ciemności grzechu, podobnie jak światło słońca coraz dłuższego dnia przezwycięża ciemności nocy. Inna tradycja opierająca się na apokryfach Nowego Testamentu mówi, że poczęcie Chrystusa dokonało się 25 marca, zatem święto Jego narodzin musi przypadać 25 grudnia.Ojcowie Kościoła przemawiając w Uroczystość Bożego Narodzenia podkreślali fakt uniżenia się Syna Bożego po to, aby wyzwolić i wywyższyć człowieka. Św. Cezary z Arles (+543) uświadamiał więc swoich słuchaczy: "zstąpiła ku nam droga, po której możemy piąć się ku górze. Przyszedł sędzia, który ukarał śmierć i obronił przed nią człowieka. Przyszedł lekarz, który usunął choroby, a chorym darował wieczyste zdrowie".Właściwe przeżycie świąt Bożego Narodzenia wymagało jednak odpowiedniego przygotowania wszystkich chrześcijan. Przybiera ono różne formy w poszczególnych Kościołach lokalnych. W V w. w Kościele galijskim (dzisiejsza Francja) zachowuje się post trzy razy w tygodniu (poniedziałki, środy, piątki) już od 11 listopada. W Kościele rzymskim w V/VI w. zaczyna się praktykować Adwent. Obejmuje on cztery tygodnie lub cztery niedziele poprzedzające święta Bożego Narodzenia. Podobna praktyka przyjmuje się także w Kościele Wschodnim. Ojcowie Kościoła zatroskani o głębokie przeżycie Świąt wykorzystują ten czas, zachęcając do bardziej intensywnego życia religijnego, szczególnie do podjęcia praktyk pokutnych. Św. Maksym Wyznawca (+662) wołał: "przeto najpierw przez wiele dni uprzątajmy swe serca, porządkujmy sumienia, oczyszczajmy ducha, a nieskalanego Pana, który przychodzi, podejmijmy jaśniejący i bez zmazy... Bo każdy, kto tego dnia będzie zbrukany, da dowód obojętności wobec narodzin Chrystusa... Chociaż bowiem ciałem weźmie udział w uroczystości Pańskiej, duchem jednak będzie daleko od Zbawcy".W ciągu kolejnych wieków tradycje narodowe ubogacały Uroczystość Bożego Narodzenia w wiele wspaniałych obrzędów i zwyczajów. W swojej istocie pozostały one jednak, podobnie jak wiele innych uroczystości, takimi jakimi stworzył je starożytny Kościół, niosąc światu przesłanie wyrażone przez św. Hieronima (+420): "Bóg stał się człowiekiem... Mieszkaniec i Stwórca niebios zamieszkał na ziemi, aby człowiek, mieszkaniec ziemi, mógł przenieść się do nieba". Opłatek Tradycyjnie spożywanie wieczerzy wigilijnej poprzedza dzielenie się białym opłatkiem, w tradycji polskiej bardzo cienkim, przaśnym chlebem. Ten prosty zwyczaj nasycony jest wielowymiarową symboliką. Zawarta jest ona najpierw w fakcie "bycia razem". Skłóceni nie zasiadają przecież razem do jednego stołu.Dzieląc się opłatkiem składamy przecież sobie życzenia dobra wszelakiego, zarówno materialnego, jak też duchowego. Dobro materialne symbolizuje materia opłatka - chleb. Oby go nam i naszym bliźnim nigdy nie zabrakło, obyśmy umieli dzielić go z potrzebującymi! Święty Brat Albert, wielki jałmużnik, heroiczny opiekun bezdomnych, podpowie nam tutaj, że należy być "dobrym jak chleb" i podzielnym jak chleb.Opłatek wigilijny jest dla chrześcijanina przede wszystkim nawiązaniem do potrzeby spożywania Chleba biblijnego, z którym utożsamił się sam Chrystus, czyli do odżywiania się Eucharystycznym chlebem.Sam fakt dzielenia się chlebem w postaci opłatka był znany od początków Kościoła. Nie miał on jednak żadnego związku z okresem Bożego Narodzenia, raczej bezpośrednio odnosił się do Eucharystii. Znano bowiem zwyczaj błogosławienia chleba i spożywania go jako rodzaju komunii duchowej.Nie można dokładnie określić od kiedy i w jaki sposób utrwaliła się w Polsce tradycja dzielenia się opłatkiem w dzień wigilijny. Najstarsza wzmianka źródłowa o tej praktyce w polskich rodzinach pochodzi z końca XVIII wieku.Na pewno obyczaj ten związany jest trwale z polską tradycją od XIX wieku, choć niektóre źródła mówią, że wcześniej. Zwyczaj ten wywodzi się z starochrześcijańskiego obrzędu dzielenia i rozdawania chlebów ofiarnych. Były to niekonsekrowane chleby, które kościół rozdawał wiernym w czasie Świąt Bożego Narodzenia, aby dzielili się nimi na znak przynależności do chrześcijańskiej wspólnoty.Dopiero w średniowieczu pojawił się rodzaj pieczywa, którego forma przypomina dzisiejsze opłatki. Opłatki zawierały symbole religijne i ornamenty roślinne oraz scenki z narodzin Jezusa. Opłatki miały swoją symbolikę - miały zapewnić domowi dostatek i obfitość chleba, okruch opłatka z wigilijnego stołu wrzucony do studni miał oczyszczać wodę, a ludziom zapewnić zdrowie.W niektórych regionach Polski opłatkiem obdziela się gospodarskie zwierzęta, uważając, że tak wielkiego święta powinny dostąpić wszystkie stworzenia. Opłatkiem dzielono się także symbolicznie z duszami zmarłych, składając opłatek na dodatkowym talerzu stawianym na wigilijnym stole. Zwyczaj ten zachowuje się do dziś w wielu jeszcze domach, ale dzielenie opłatkiem dzisiaj jest już wyłącznie polskim zwyczajem. Wieczerza Najważniejszym momentem wigilii była i jest wieczerza. Pora jej rozpoczęcia jest określona i niezwykła: pojawienie się pierwszej gwiazdki na niebie. To na pamiątkę betlejemskiej gwiazdy, która wskazywała pastuszkom drogę do stajenki, miejsca narodzenia Dzieciątka. Zgromadzeni domownicy odmawiają pacierz, modlitwę za zmarłych. Po modlitwie powinna nastąpić chwila milczenia. Według wierzeń dusze zmarłych krewnych przychodzą wtedy, by zacząć wilię ze wszystkimi.Zanim zasiądziemy do posiłku przy wigilijnym stole, dzielimy się opłatkiem. Kiedyś łamanie się opłatkiem zapoczątkowywał ojciec, matka lub osoba najstarsza w rodzinie. Przy łamaniu się opłatkiem należało swoich rodziców i dziadków ucałować w rękę. Zwyczajowo pozostawiano puste miejsce przy stole dla kogoś bliskiego lub wędrowca.Po podzieleniu się opłatkiem, złożeniu życzeń, pojednaniu się i modlitwie zasiadamy do wigilijnego stołu, na którym powinno znajdować się co najmniej dwanaście potraw, bo tyluż było apostołów i tyle jest miesięcy w roku. Do II wojny światowej potraw musiało być koniecznie nie do pary 5, 7, lub 9. Parzysta liczba miała przynieść niepowodzenie w gospodarstwie. Gotowano również 12 dań ze wszystkich roślin rosnących w polu w celu zapewnienia ich urodzaju w Nowym Roku. Należało też spróbować wszystkich przygotowanych potraw bez odkładania łyżki.Do najpospolitszych dań wigilijnych należało i należy: barszcz, groch, fasola, grzyby, ziemniaki, wszelkiego rodzaju kasze podawane z sosem grzybowym, gołąbki z farszem, pierogi z kapustą i grzybami. Najważniejszą potrawą jest kutia z gotowanej pszenicy doprawiana makiem, miodem i orzechami. Obowiązkowo podaje się śledzie. Wszystkie potrawy są postne, a powinny składać się z "wszystkiego co w polu, sadzie, ogrodzie, lesie i wodzie" czyli z potraw zbożowych, warzyw, owoców, orzechów, miodu i ryb.Obecnie wigilijne menu odbiega nieco od tego, jakie przygotowywano onegdaj. Jednak w każdym domu przestrzega się podstawowej tradycji: wigilijna wieczerza musi być postna. Koniecznie tez na świątecznym stole musi znaleźć się barszcz czerwony lub zupa grzybowa (czasem migdałowa lub rybna), koniecznie karp, czasem inna ryba, potrawa z kapusty, kompot z suszonych owoców, słodycze. Wierzenia W Polsce Dzień Bożego Narodzenia i wigilia zawierają wiele wzajemnie przeplatających się wątków i obrzędów pogańskich i chrześcijańskich. Jednym z nich było przekonanie, iż wigilijną nocą ziemia otwiera się i ukazuje zawarte w niej skarby, w lesie zakwitają paprocie, drzewa owocowe wydają owoce, budzą się zwierzęta leśne i pszczoły w ulu - wszystko po to, by uczcić narodzenie Jezusa. Wierzono też, że w tę jedną noc zwierzęta mówią ludzkim głosem.Szczególność wigilijnego dnia polegała również na tym, że jej przebieg miał znaczący wpływ na całość nadchodzącego roku. Należało tego dnia wcześnie rano wstać, aby przez cały rok mieć dobre samopoczucie, w ciągu dnia nie wolno było się położyć, aby nie spowodować chorób, a w lecie "położenia się zboża". Pod żadnym pozorem nie należało pożyczać niczego sąsiadom, bowiem mogłoby to spowodować utratę mienia. Dzień wigilijny należało spędzić w zgodzie i życzliwości, a wszelkie urazy powinny być wybaczone, tak aby nowy rok można było przeżyć w pokoju. Każdy region miał swoje charakterystyczne obrzędy i zwyczaje wigilijne, ale wszystkie one sprowadzały się do jednego: aby kolejny rok był dobry i przebiegał pomyślnie.Jednym z ważniejszych elementów wigilijnego dnia było przygotowanie do wspólnej, uroczystej wieczerzy. Już kilka dni przed wigilią przygotowywano potrawy. Strojono także domy, izby i obejścia. Jednym z najbardziej znanych elementów wigilijnej "dekoracji" były snopy zboża, słoma, siano i ziarna zbóż. W zależności od regionu umieszczano je w różnych miejscach: w kącie izby, pod stołem, wieszano pod sufitem, rozkładano na podłodze. Siano kładziono grubą warstwą na stole, który przykrywano białym obrusem (zwyczaj ten do dziś utrzymał się w wielu domach). Innym elementem świątecznego wystroju były dekoracje z zielonych gałęzi. Zwyczaj ten poprzedził choinki. Gałęziami sosnowymi, świerkowymi czy jodłowymi przystrajano drzwi domów, płoty, obory, stodoły. Dekorowano nimi także wnętrza domów, zwłaszcza obrazy z wizerunkami świętych. Inny sposób dekoracji zielonymi gałęziami to tzw. podłaźniki zwane też połaźnikami, podłaźniczkami, jutką, wiechą, sadem rajskim lub bożym drzewkiem. Gałąź na podłaźnik musiała być zerwana wcześnie rano. Ten z gospodarzy, który pierwszy wniósł rozwidloną gałąź do domu miał nadzieję na dobry urodzaj. Podłaźnik wnoszono w ciszy i skupieniu, aby nie uronić nic z jego magicznej mocy. Podłaźnik przystrajano jabłkami orzechami, nasionami lnu i łańcuchami ze słomy, ozdobami z opłatka.Z podłaźnikami związane były różne wierzenia. Im piękniejsza gałąź, tym większe dostatki i pomyślność dla domu, a zwłaszcza dziewczyn, które go stroiły. Pozostałości po podłaźnik: skorupki orzechów, wyschnięte gałązki, opłatki przechowywano jako antidotum na złe uroki.Przy stole pozostawiano wolne miejsce dla wędrowca. Liczba ucztujących musiała być parzysta, w innym wypadku komuś z uczestników groziło nieszczęście. Każdy uczestnik wigilijnej wieczerzy musiał skosztować każdej z podanych potraw, a jeść trzeba było szybko i do tego bez odpoczynku, bowiem ten kto przerwał jedzenie mógł nie dożyć następnej wigilii.W ten uroczysty wieczór wróżono urodzaj, pogodę i zamążpójście. Od Bożego Narodzenia do Trzech Króli obserwowano pogodę i te 12 dni miało odpowiadać pogodzie każdego z miesięcy. Najlepiej jak w wigilię niebo było wygwieżdżone. Mówiono wtedy że kury będą się dobrze niosły, a krowy dobrze doiły. Szron przepowiadał rok urodzajny, podobnie jak duże sople, czy cisza i spokój na dworze. Rzucano do pułapu groch i kutie. Im więcej grochu lub pszenicy przyczepiło się tam, tym większy miał być zbiór. Z długości wyciągniętego spod obrusa siana wróżono urodzaj lnu.Panny wróżyły sobie zamążpójście m.in. liczyły narąbane drwa przyniesione do izby (para, nie para), podobnie kołki w płocie i liście. Nasłuchiwały też z której strony pies zaszczeka (z tej miał przybyć kawaler). Wigilii panny wyciągają źdźbło spod obrusa, aby dowiedzieć się czegoś więcej o swojej przyszłości: zielone, krótkie źdźbło oznacza rychłe i szczęśliwe małżeństwo, różne odcienie szarości wróżą trudności w znalezieniu męża.Obserwowano niebo (dobrze widoczny Duży Wóz wróżył dużo wesel). Sny tej nocy miały się spełnić całkowicie. Czyniono zabiegi mające zapewnić urodzaj i dostatek np. przy snopie zboża stawiono ziarno w woreczku lnianym, dzieżę, a przy niej łopatkę i kociubę. Pod stołem stawiano masielnicę. Kto chciał być zdrowy ten mył się przed wigilią w wodzie, do której wrzucano pieniądze. Resztki siana spod stołu zbierano by w potrzebie okładać nim chorych.Podobnie jak większość potraw karp ma swoją symboliczną wymowę: jeżeli ma dużo łusek, gospodarze się wzbogacą, jeśli pływa szybko - nadchodzący rok będzie dla nich pomyślny. Wierzenia te wywodzą się z najdawniejszych czasów i niewiele mają wspólnego z chrześcijaństwem. Choinka Trudny do ustalenia jest fakt, od kiedy iglaste drzewko zaczęto kojarzyć z obchodami świąt Bożego Narodzenia. W wielu religiach drzewo iglaste, było symbolem życia, odradzania się, i trwania. Istnieją próby biblijnego uzasadnienia zwyczaju występowania bożonarodzeniowego drzewka, brak jednak jednoznacznych źródeł rękopiśmiennych.Na jednym z miedziorytów Cranacha Starszego (XVI wiek), w kontekście żłóbka rozpoznajemy drzewko jodłowe ozdobione gwiazdą i świeczkami. W następnych wiekach, świadectwa historyczne potwierdzają występowanie choinki, nawet w mieszkaniach prywatnych, dekorowanej w dzień obchodów Adama i Ewy, czyli 24 grudnia. Zwyczaj dekorowania choinki stał się powszechnym zwłaszcza w mieszczańskich rodzinach niemieckich i austriackich w XIX wieku. Później zwyczaj przyjął się także w pozostałych krajach, zarówno w rodzinach katolickich, jak też protestanckich.Dopiero w XIX wieku zaczęto na szczycie drzewka umieszczać gwiazdę betlejemską. Zawieszanie jabłek może odwoływać się do biblijnego jabłka Adama i Ewy. Oświetlenie choinkowe wskazuje zapewne na Chrystusa, który przyszedł na świat jako "światło", a zielone drzewko iglaste symbolizuje prawdopodobnie Chrystusa - źródło wszelkiego życia.Choinka pojawiła się w Polsce dopiero w wieku XIX za sprawą kolonistów niemieckich osiedlających się na naszych terenach podczas zaborów. Później zwyczaj ten przyjęty został przez polskich mieszczan i inteligencję. Na wsi choinki pojawiły się dopiero w okresie międzywojennym (Polska południowa i centralna).Początkowo przystrajano ozdobami naturalnymi: jabłuszkami, pierniczkami, orzechami, ozdobami ze słomy i papieru. Sztuczne bombki i dekoracje wyparły jednak ten piękny zwyczaj. Historia Wigilii Pierwsze zapiski o Świętach Bożego Narodzenia sięgają 354 roku n.e. W tym roku pierwszy zapis zamieszczony został w rzymskim kalendarzu chrześcijańskich świąt. Trochę później, w VI wieku, do liturgii bożonarodzeniowej wprowadzono wigilię.Wigilia (łac. Vigilia) oznacza czuwanie, straż nocną, wartę. Jest to czas oczekiwania na narodzenie Chrystusa. Data świąt Bożego Narodzenia w pierwszych wiekach chrześcijaństwa była różna, a wynikało to ze sporów o dzień narodzin Jezusa. I tak Boże Narodzenie obchodzono 2 stycznia, 28 maja, 6 stycznia. Ostatecznie hierarchowie kościoła ustalili: dzień narodzin Chrystusa to 25 grudzień, a dzień poprzedzający - 24 grudnia, to wigilia.Poprzedniego dnia obowiązywał post i przez całą noc oczekiwano na uroczystość wigilijną, spędzając czas na wspólnej modlitwie. W Polsce wigilia weszła na stale do tradycji dopiero w XVIII wieku.Kiedy zaświeciła pierwsza gwiazda wspólnie zasiadano przy stole przykrytym białym obrusem, pod którym znajdowało się siano. W czterech kątach izby znajdowały się snopy zboża. Gdy zaś pojawiła się pierwsza gwiazdka domownicy łamali się opłatkiem i składali sobie życzenia.Po skończonej wigilii, kiedy wszyscy najedli się do syta, kiedy dopełniono wszystkich zwyczajów, kiedy nacieszono się prezentami, nadchodziła pora Pasterki czyli nocnej mszy. Punktualnie o północy całymi rodzinami spieszono do kościoła by powitać nowo narodzone dziecię.Choć dziś nie znamy już wielu zwyczajów związanych z wigilią, to jedno pozostaje bez zmian: jest to dzień szczególny, o niepowtarzalnej atmosferze, dzień życzliwości i dobroci, dzień wybaczania urazów i gniewów. Spotykamy się wszyscy przy wigilijnym stole z opłatkiem w ręku, bez względu na poglądy i przekonania. Tego wieczora pustoszeją nasze ulice, a kiedy zapala się pierwsza gwiazda okna, rozświetlają światełka na choinkach. Żłobek Szopka betlejemska, miejsce narodzin Chrystusa, wraz ze znajdującym się tam żłóbkiem, od samego początku była miejscem szczególnego pietyzmu i czci chrześcijan. Dokumentują to liczne przekazy z antyczności chrześcijańskiej. Z polecenia Heleny, matki cesarza Konstantyna, zbudowano nad grotą w IV wieku Bazylikę Narodzin Chrystusa. W następnym wieku doznała ona znacznych uszkodzeń, ale już około 540 roku, z polecenia cesarza Justyniana, została ona odrestaurowana i w swej zasadniczej konstrukcji przetrwała do dzisiaj. Została nawet oszczędzona w czasie niszczycielskiej inwazji perskiej w roku 614. Ocaliły bazylikę wymalowane na frontonie postaci (trzech) mędrców ubranych w szaty perskie.Rzym też chciał mieć swoją grotę betlejemską. Od VI wieku czczono w Bazylice NMP Większej drewniany żłóbek w kaplicy specjalnie dedykowanej temu żłóbkowi. Wierzono, że jest on autentyczny i pochodzi z groty betlejemskiej. Warte wspomnienia są również artystyczne prezentacje żłóbka spotykane już w IV i V wieku na licznych sarkofagach rzymskich. Jednakże rozpowszechnienie idei "odtwarzania" żłóbka betlejemskiego w kościołach parafialnych zawdzięczamy duszpasterskiej intuicji św. Franciszka (XIII w.). Św. Bonawentura opisując na zlecenie zakonu franciszkańskiego oficjalny żywot św. Franciszka z Asyżu podaje, że założyciel zakonu zbudował w pobliżu kościoła w Greccio w roku 1223 obszerną szopkę, w której znalazło się nawet miejsce dla osła i dla woła.Szopkę, poza postaciami św. Rodziny, stopniowo zaczęli wypełniać pasterze, aniołowie, królowie, słudzy Heroda i jego dworzanie. Z czasem szopka coraz bardziej się "aktualizuje". Świętej Rodzinie towarzyszą przy żłóbku charakterystyczni przedstawiciele danego narodu - np. mieszczanie, chłopi, rzemieślnicy, górale, aktualni przedstawiciele władzy cywilnej, wojsko, itd.Pierwotnie szopki stawiano i budowano dla celów parafialnych. Przyjmuje się powszechnie, że szopki te zaczęły pojawiać się także w domach prywatnych dopiero od XVIII wieku pod wpływem reform austriackich Józefa II, który zakazał w swoim cesarstwie prezentowania bożonarodzeniowych przedstawień w budynkach kościelnych.Polskie szopki są pochodzenia włoskiego, i to dzięki zasługom synów zakonnych św. Franciszka pojawiły się w naszym kraju. Jakkolwiek zachowane dokumenty historyczne prezentują nam wygląd polskich szopek dopiero z początków XIX wieku, znane są również relacje stwierdzające, że idea szopek sięga XVII wieku.Wśród wielu tradycji polskich szopek, najbardziej znane są tzw. szopki krakowskie, cenione i znane już od XIX wieku. Od roku 1927 istnieje nawet tradycja konkursu na najpiękniejszy egzemplarz. Doroczna wystawa tych szopek (z przerwą w czasie okupacji niemieckiej oraz okresu stalinowskiego 1950-1954) odbywa się w pobliżu pomnika Adama Mickiewicza na Rynku Krakowskim. Jasełka Z drugim dniem świąt Bożego Narodzenia (od dnia św. Szczepana) rozpoczynał się okres "jasełek". Trwał on przez wieki do uroczystości Matki Bożej Gromnicznej (2.II), czyli do dnia ofiarowania Pana Jezusa w świątyni jerozolimskiej.Nazwa "jasełka" wskazuje na źródło tematyczne tychże przedstawień. Jasełka bowiem to żłób, czyli rodzaj drabinek, jeszcze dziś stosowanych, które służą do zadawania karmy bydłu i koniom. Stawia się je także w lasach, by podkarmiać zwierzynę łowną. W żłóbku został złożony Chrystus po swoim narodzeniu. Zatem "jasełka" prezentują udramatyzowane, teatralne sceny na temat przyjścia Chrystusa Pana na świat.Początków jasełek poszukują historycy w duszpasterskiej intuicji św. Franciszka oraz w naturalnej predyspozycji ludu włoskiego, który kocha teatr, aktorstwo, śpiew i ożywioną gestykulacją mowę. Był to swoisty rodzaj nauki religijnej na temat Bożego Narodzenia. Początków tych przedstawień należy szukać nawet w XIII wieku.Powodzenie tej ludowej sztuki wyjaśnić można wieloma przyczynami. Posiadały one duży ładunek dramatyczności: narodziny Zbawiciela w bardzo ubogiej scenerii, elementy dekoracyjne (wół, osioł, siano, żłób, sceny pasterskie, itd.), postać okrutnego Heroda, egzotyczni Królowie o nietypowym kolorze skóry i kolorowym orszaku, rzeź niewinnych dzieci, śmierć z kosą, aniołowie z olbrzymimi skrzydłami, a także diabły, żydzi, mieszczanie, rycerze itd. Ponadto, jasełka te na ogół odbywały się po zapadnięciu zmierzchu.Początkowo miejscem widowisk był budynek kościelny, a dopiero później, gdy niektóre postaci teatralne, jak śmierć, pasterze, czy diabły, zachowywały się coraz swawolniej, przedstawienia jasełkowe prezentowano raczej w karczmach, szopach czy większych izbach.Wówczas pierwotna, wyłącznie religijna treść, została obudowana wieloma elementami wtórnymi, przeważnie komicznymi, stając się często "pobożną komedią".Od XVIII w. naturalnych aktorów zaczęły zastępować kukiełki, którym głosu udzielali ukryci kolędnicy, a z czasem aktorzy, którzy na sposób objazdowy odwiedzali różne dwory szlacheckie, czy nawet profesjonalnie zbudowane pomieszczenia teatralne. Święta w Austrii W zależności od regionu w Austrii kultywuje się różne zwyczaje. O ile w Wiedniu na wigilijnym stole króluje karp, o tyle w Karynti główną potrawą jest pieczona kaczka. Nieodłączne jest ciasto z najprostszych produktów: mleka, mąki, soli, masła i miodu, które ma przynieść zdrowie w następnym roku. Świąteczne przysmaki to także pierniki, wino z korzeniami, gorące kasztany i pieczone migdały. W zachodniej Austrii przestrzega się, by potrawy wigilijne były tylko na zimno. Równie niezwykłe są zwyczaje bożonarodzeniowe. W centralnym Tyrolu w każdy czwartek adwentu grupa chrześcijan chodzi od domu do domu, śpiewając stare pieśni i składając życzenia na nadchodzący rok. Po dniu św. Mikołaja przychodzą tzw. Krampuses, stwory odziane w skóry i futra, które straszą dzieci drewnianymi maskami i strzelaniem z biczów.W Wigilię w małych tyrolskich miasteczkach wszyscy mieszkańcy zbierają się na rynku, by śpiewać kolędy.Warto pamiętać, że właśnie w Austrii, w Oberndorf, maleńkiej wiosce koło Salzburga, została 24 grudnia 1818 roku skomponowana najsłynniejsza kolęda świata: "Stille Nacht, Heilige Nacht" ("Cicha noc, święta noc") - słowa napisał ksiądz Joseph Mohr, a muzykę organista Franz Xavier Gruber. Święta w Danii Duńską choinkę można łatwo odróżnić od bożonarodzeniowych drzewek w pozostałych krajach chrześcijańskich. Jest ona gęsto upstrzona małymi Dannebrogami - chorągiewkami duńskimi. Od wielu lat inflacja w Danii jest bardzo mała. Odwrotnie niż w zwyczaju używania symboli narodowych - w tej dziedzinie przekracza ona wszelkie granice. Skoro więc Dannebrog nieodmiennie towarzyszy przedszkolakom, abiturientom, nowożeńcom, jubilatom, obchodzącym srebrne gody i Bóg jeden wie, komu jeszcze, dlaczego nie miałby zagościć na choince. Rozdawanie prezentów gwiazdkowych jest głównym punktem programu spotkania wigilijnego. W sklepach można kupić tzw. til-og fra kort. W dosłownym tłumaczeniu znaczy to "kartka od dla", którą można przykleić lub przypiąć do prezentu. Na zakończenie wieczerzy wigilijnej podaje się ryż z owocami i przyprawami. Danie nazywa się ris r l'amande. Do jednej z miseczek wkłada się migdał i ten z biesiadników, który go znajdzie, otrzymuje dodatkowy prezent. Kiedy duńska rodzina upora się już z wigilijną wieczerzą, z obowiązkową kaczką pieczoną jako daniem głównym, kiedy św. Mikołaj rozda upominki, a biesiadnicy zdążą już się nimi nacieszyć, wszyscy wstają od stołu, biorą się za ręce i, śpiewając kolędy, tańczą wokół choinki. Gwiazdka od dawna jest w Danii wydarzeniem niemal całkowicie świeckim, nic przeto dziwnego, że refrenem jednej z najbardziej popularnych kolęd są słowa: "Julen varer laenge, koster mange penge" (Boże Narodzenie trwa długo i dużo kosztuje). Święta w Holandii ... nie gotowanie, lecz pisanie ... W Holandii nie ma ani wieczerzy wigilijnej, ani postu, ani prezentów pod choinką. Bo św. Mikołaj obdarował już szczodrze dzieci 5 grudnia. Za to Holendrzy pielęgnują tradycję pasterki, uroczystej mszy wigilijnej. Ten jeden raz w roku kościoły są przepełnione wiernymi śpiewającymi pełną piersią kolędy nie tylko holenderskie, ale i niemieckie, i angielskie na powitanie nowo narodzonego Jezusa Chrystusa.Holandia to kraj umiaru. Święta nie stoją pod znakiem suto zastawionych stołów, nie ma specjalnych potraw świątecznych czy wypieków. Za to Holendrzy pokazują zamożność na zewnątrz - drzewka przed domkami obwieszone są sznurami migocących lampek, a okna toną w czerwonych wstążkach i kartkach świątecznych. Bo dni przedświąteczne Holendrzy spędzają nie na gotowaniu, ale na pisaniu kartek. Przeciętnie każda rodzina wysyła ich z okazji świąt Bożego Narodzenia 30 - 50. A te, które sama dostaje, wywiesza w oknach lub stawia z namaszczeniem na etażerce. Święta w Słowacji Kolację wigilijną rozpoczyna się na Słowacji od modlitwy, skropienia stołu święconą wodą i podzielenia się opłatkiem z miodem i orzechami. Jest także opłatek z czosnkiem. Miód symbolizuje dobroć i miłość przez cały rok, a czosnek - zdrowie.Na stole nie powinno zabraknąć orzechów. Każdy wybiera sobie jeden - jeśli trafi na dobry, to będzie miał szczęście przez cały rok. Inny wigilijny zwyczaj kultywowany na Słowacji to krojenie jabłka na pół - jeżeli okaże się zdrowe, z wszystkimi pestkami, to wszyscy domownicy spotkają się przy stole za rok.Obowiązkową potrawą wigilijną jest kapustnica, czyli zupa z kiszonej kapusty z grzybami, bez mięsa czy kiełbasy. Kapustę gotuje się na miękko, potem dodaje do niej mleka i śmietany. W zależności od regionu jada się również słodką zupę z suszonych jabłek lub zupę z grochem i z soczewicą. I oczywiście karpia z sałatką ziemniaczaną i majonezem.Popularne są również opiekańce - rodzaj ciasteczek z makiem, twarogiem lub dżemem. We wschodniej Słowacji nazywają je "bobalkami" i dodają do nich maku i mleka. Wigilijną specjalnością wschodniej Słowacji jest też sałatka ukraińska. Najpierw należy ugotować marchew, buraki i ziemniaki. Potem pokroić je w kostkę. Dodać groszku, kiszonych ogórków, cebuli, a do smaku oleju, soli i czarnych korzeni. Najlepiej przyprawiać wszystko dzień przed Wigilią.Oczywiście należy wstrzymać się z jedzeniem aż do wigilijnej kolacji . I jeszcze jedno. Aby za rok wszyscy spotkali się znów przy tym samym stole, opasuje się go symbolicznym łańcuchem. Mam nadzieje ze nie zanudziłem was. Część Siedemnasta The Green Power Był piękny sierpniowy poranek... Królik, Kłapouchy, Prosiaczek, Tygrysek i Puchatek siedzieli w domku tego ostatniego.To znaczy Kłapouchy siedział, bo jako najbardziej doświadczonemu zawodnikowi udało mu się nie osunąć pod stół podczas wczorajszej libacji. Reszta towarzystwa była malowniczo rozłożona na wszystkich meblach. Najgorzej czuł się Prosiaczek, który pomylił HERACLESA - Classic Płońsk Aperitif z Borygo (faktem jest, że smak, zapach i kolor były identyczne, więc nawet taki koneser dał się zwieść).Przed osłem stała [ciach] rozmiarów faja wodna skonstruowana z wiadra, dwóch gumowych węży i obciętej końcówki lufy od dwururki nabitej gigantyczną ilością trawy. Kłapek błogo zaciągał się dymem, który po fachowym przetrzymaniu w płucach wypuszczał pionowo w górę. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak mała ciuchcia stojąca na bocznicy.- Wiesz Królik, niezłe to zielsko, miałeś rację, żeby obok tej debilnej marchewki zasiać zagon gandzi.- A ty [ciach] myślałeś, że co? Ja mam wyłącznie dobre pomysły - stwierdził skromnie Królik - ekstra nasionka, specjalnie zmodyfikowane do hodowli w chłodnym klimacie, mejdin Holland.- Fakt, że pięknie wyrosły w tym roku, takie wybujałe. A hodowla eksperymentalna w piwnicy też się pięknie rozwija - zauważył Tygrysek i dodał - wiadomo, Polska - zielone płuca Europy.- A jak przyjdzie Bystry Rydz to powiemy, że wszystko jest legalnie, przecież te pięć hektarów to wyłącznie na własny użytek- roześmiał się Puchatek - zresztą możemy mu coś odpalić, niech kapitan ma trochę relaksu.- Ty, cwana gapa, nie bądź taki [ciach] szybki, nie ty wyhodowałeś, nie ty będziesz rozdawał - zaperzył się Króliczek i cisnął w Puchatka butelką, upewniwszy się najpierw czy nie pozostała w niej ani kropla Heraclesa.- Spokój złamasy, czuję się jakby we łbie ktoś mi jeździł czołgiem, a wy ciągle drzecie te w [ciach] [ciach] mordy! - Tygrysek jak zwykle obudził się negatywnie nastawiony do rzeczywistości. W ciszy, jaka chwilowo zapadła, dało się usłyszeć dziwne hałasy dobiegające z zewnątrz oraz śpiewy w stylu "wszystko co nasze Polsceee oddamy"- Co to, [ciach], jest? - zagadnął Puchatek.- Może to te cioty z Radia Maryja. Chcą odbudować przekaźnik - jęknął Prosiaczek, po czym przewrócił się na drugi bok - nasz las to jedyne miejsce w kraju gdzie nie docierają fale tego upierdliwego radia.- Fak it - stwierdził z wieśniackim akcentem Królik.- Posłuchajcie, ktoś tu lizie... - rzekł Tygrysek.Wtem do domu wpadł Krzyś i fiknął kozła na bełcie jednego z naszych bohaterów, lądując w następnym. Brygada zgodnie wpadła w brecht.- Ała. Moja biedna głowa - rzekł Krzyś, poprawiając nażelowaną fryzurę i powoli wstając. Ubrany był w odblaskowe białe dresy z obowiązkowymi czterema paskami (czwarty dorzucił mu gratis sprzedawca w zamian za zrobienie loda), [ciach] zielone odblaskowe "addidasy" oraz szpanerskie ciemne okularki. Z kieszeni wystawał mu [ciach] duży słoik z wazeliną - prezent urodzinowy od pana Sowy.- Czego tu szukasz amatorze cudzych odbytów? - warknął Prosiaczek.- Może chcesz żeby ci wsadzić obtłuczoną butelkę w dupsko? Mamy tu kilka takich - zaczął dopytywać się Kłapouchy.- Załogo, nie uwierzycie! - wykrzyknął w podnieceniu Krzyś - przyjechali...- To [ciach] im w [ciach]! - stwierdził Tygrysek, a Prosiaczek przezornie wyjął swoje ukochane Uzi.- Przypominam sobie patrząc w jej oczy małe, gdy ci ssałem, a potem mnie od tyłu brałeś - zaczął cicho rapować Kłapouchy- ty głupia cipo, to tekst jakby pisany idealnie dla ciebie - stwierdził.- Nie, nie, nie rozumiecie - przyjechali harcerze! - zakrzyknął Krzyś - idę się zapisać! Po czym wybiegł z domu.- Nigdy nie wiem, o co chodzi temu pedałowi. Co to są szalbierze? - spytał Tygrysek, który jeszcze nie do końca się obudził.- Harcerze, pało - poprawił Prosiaczek - to takie cioty, co jeżdżą do lasu na obozy, aby zbierać jagódki, dokarmiaćzwierzątka, nosić zielne mundurki i chustki, słuchać rozkazów i robić "Baczność! Spocznij!".- Innymi słowy pipy jakich mało? - odrzekł po chwili zastanowienia Kłapołuchy.- Sytuacja jest poważna - podsumował Prosiaczek.- Taa. Łi mast destroj dem, or przyjedzie ich tu więcej - powiedział z wieśniackim akcentem Tygrysek.Tymczasem Króliczek zaczął wyglądać przez okno. Z każdą sekundą jego mina wyrażała coraz większe przerażenie.- Ja [ciach], chłopaki! Musicie mi pomóc! Jakieś geje rozstawiają namioty obok mojego ogródka! Zaraz zadepczą całą uprawę marychy! Trzeba im wpiździć!- To jest, [ciach], skandal! - wykrzyczał oburzony do granic Tygrysek, po czym poczerwieniał jak ruska dziwka.- Nie bulwersuj się tak, bo ci gały wyskoczą z orbit! - zauważył Prosiaczek.Kłapouchy milcząc przystąpił do rutynowych czynności: czyszczenia i ładowania broni, sprawdzania wyposażenia, ostrzenia noży. Tymczasem Puchatek, jakby wolny od wszechobecnych trosk wstał po kolejną butelkę. Wyjmował właśnie wino, gdy ktoś zapukał do drzwi.- Ani chwili spokoju - mruknął Puchatek, po czym podszedł do drzwi. Otworzył.- A ty kim jesteś? - zapytała postać w zielonym mundurku i śmiesznej czapce.- Jo Sem Netoperek - odparł Kubuś.- Bo widzisz, mamy teraz grę, a tu gdzieś miał czekać mój druh drużynowy... - powiedział znowu tamten.- Zaraz, zaraz... - mruknął Puchatek - czy ty przypadkiem nie jesteś harcerzem? - zapytał sięgając po przedmiot za szafą.- Tak! Zastępowy Wrona melduje się na punkcie... - nie dokończył gość. Nagły cios bejsbolem pozbawił go wszystkich zębów.- A masz, ty pedalska cioto! - ryknął Kubuś.Cała ekipa momentalnie poderwała się na nogi.- Widzę, że zajebałeś [ciach]! - Tygrysek był jak zwykle bezpośredni.- Teraz wyślemy im jego kawałeczki - radował się Królik - o takie malutkie!- Nie! Nabijmy go, [ciach], na pal! - krzyczał Kłapołuchy.- Wsadźmy mu rozgrzane żelastwo w [ciach]! - coraz głośniej wrzeszczał Prosiaczek.- Zamknijcie ryje! To ja mu przypierdoliłem i ja wymyślę co z nim zrobić! - krzyknął Puchatek.- Więc dobra, mądralo. Co z nim robimy? - spytał nieufnie Tygrysek.Kubuś miał właśnie odpowiedzieć, gdy do drzwi zapukał kolejny gość.- Co to, [ciach], jest? Autostrada? - ryknął Puchatek - jeśli to znowu jakaś ciota, to nie wyjdzie stąd cało!Tymczasem do domu wpadła cała brygada ubrana w czarne skóry. Byli to Łowcy Pip, jednak nie było z nimi ich lidera DonVasyla.- Siemanko, niezłe wdzianko... - począł głucho rapować Kłapołuchy.- Słyszeliśmy, że w okolicy są jakieś pipy - zagadnął czwarty z Łowców - są nam bardzo potrzebne, DonVasyl ma kłopoty z erekcją, jeśli nie [ciach] jakiejś pipy nie będzie mógł zerżnąć już żadnego kurwiszcza, [ciach], a nawet kurwiątka.- To bardzo przykre, tak chcieć i nie móc - zauważył filozoficznie Prosiaczek - ale mamy dobre wieści: wasz przywódca przepiłuje jeszcze niejedną szparkę.- Taa. W okolicy jest cały obóz pełen pip. To zjazd pip z całej Polski. - odpowiedział Prosiaczek.- To my lecimy po DonVasyla! - stwierdził ósmy z nich.- Dobry pomysł - zawtórował piąty z nich.- Na co więc czekamy? - spytał giermek, po czym obydwaj wybiegli z domku.- Panowie, trzeba coś wymyślić. Musimy się pozbyć tych zielonkawych zafajdańców z lasu! - rzekł po chwili namysłu Tygrysek - i lepiej się pośpieszmy, zanim ci porypani Łowcy Pip wkroczą do akcji, nigdy nic dobrego z tego nie wynika.- Eureka! Odkryłem! Veni, Vedi, Van-Damme! - wykrzyknął Prosiaczek - Pójdziemy na posterunek policji i powiemy, że w lesie odbywa się właśnie zjazd pedofilii - naturystów. Komendant ich zgarnie i jeszcze będzie nam tak wdzięczny, że pewnie coś odpali, a my nawet nie będziemy musieli wchodzić do tego zadupnego obozu. Jest za gorąco żeby się bić.- Świetny pomysł, Prosiaczku. - stwierdził Tygrysek. - chyba wiem jak załatwić tych zielonych popaprańców... Po czym cała grupa udała się na posterunek. Po przybyciu na miejsce Tygrysek tajemniczo zakomunikował:- Chłopaki, zaprowadźcie szeryfa do obozu, spotkamy się później!Po czym zniknął w zaroślach. Reszta brygada zapukała do drzwi opatrzonych tabliczką, którą ktoś przemalował na "Polucja".W drzwiach stanął kapitan Bystry Rydz..- Ahoj, panie władzo! Wiemy, że pan kapitan jest niestrudzonym obrońcą porządku i ładu moralnego w lesie - zaczął Puchatek, który był mistrzem włazidupstwa - dlatego chcemy zameldować o strasznym naruszeniu prawa! W okolicy znajduje się nielegalny, kryminalny obóz, założony przez zorganizowaną grupę przestępczą!- Tak. Zanieczyszczają wodę! - zawtórował Kłapołuchy.- Niszczą przyrodę i wycinają las! - dodał Królik.- Napastują sarenki! - krzyknął Prosiaczek.- I utrzymują stosunki analne! - dorzucił swoje Puchatek.- Tak dalej być nie będzie! - wykrzyknął oburzony kapitan - zbiorę swoich ludzi i zamkniemy towarzystwo.Już po chwili wszyscy stali kilkadziesiąt metrów od obozu.- Poczekajcie, ja z nimi pogadam - powiedział kapitan, po czym wojskowym krokiem udał się do namiotów. JednakżeBystry Rydz błyskawicznie wrócił i wściekły orzekł:- Wszystko wydaje się być w porządku. Jest czysto i cicho. I mają zezwolenie na pobyt - Kapitan robił wrażenie zawiedzionego - a wam, dowcipnisie, odechce się głupich żartów! - zwrócił się do naszych bohaterów. Już miał się na nich rzucić, gdy ktoś krzyknął:- Te, niebieski! Pała ci wystaje!Był to Tygrysek, przebrany w mundur harcerski i stojący na głównym placu obozu.- Coś ty gówniarzu powiedział? - ryknął Bystry Rydz.- Pałą go, pałą go, pałą go i w łeb... - zaczął śpiewać Tygrysek.- Ostrzegam, jeszcze słowo i... - darł się kapitan.- Bystry Rydz śpi z pałą na wierzchu! Psy do suk! [ciach] policję! Twoja pała już sparciała!- Miarka się przebrała! Zamykamy obóz!Po czym kapitan i jego ludzie rzucili się na harcerzy i rozpoczęli pacyfikowanie (pałowanie). Tygrysek w ostatniej chwili zdołał zrzucić mundur i schować się w krzakach. Przerażeni harcerze rozpierzchli się na wszystkie strony, ale i tak dosięgały ich ciosy pałek, granaty z gazem łzawiącym i gumowe kule. Po chwili wszyscy uczestnicy obozu leżeli pobici i skuci kajdankami.Co bardziej krewcy funkcjonariusze kopali leżących. Po bitwie (której ochoczo dopingowali nasi bohaterowie) kapitan podszedł do Puchatka i rzekł:- Spełniliście dziś obywatelski obowiązek. Oto wasza nagroda. - rzekł dumnie Bystry Rydz, po czym wręczył bohaterom plik banknotów "zabezpieczonych" z obozowej kasy. Następnie odszedł, aby konwojować więźniów.- Uff! Mało brakowało! - rzekł Puchatek.- To, co cię nie zabije, uczyni cię silniejszym - zaczął filozofować Kłapouchy.- W sumie to był bardzo udany dzień - skonstatował Króliczek - a kapitan nawet się nie zorientował, że stoi obok pola marihuany.- On pewnie myśli, że gandzia rośnie w postaci plastikowych torebeczek, które zwisają z krzaków - roześmiał się Puchatek.- No, i teraz mamy kasę na kolejną imprezę! I świat jest trochę lepszy! - odparł Tygrysek, po czym nasi bohaterowie udali się do BabyJagi, aby wydać swe ciężko zarobione pieniądze. Część osiemnasta Rabbit's Hard [ciach] Wstawał piękny wrześniowy poranek. Nasi bohaterowie jak zawsze zbierali się po ostatniej libacji.-[ciach], jak mi łeb napierdala.- stwierdził Puchatek łapiąc się za głowę.-Czy wiesz, o czym to świadczy?- zapytał Prosiaczek.-Eeeeeee... ?odrzekł Kuba, intensywnie myśląc.-No wiesz czy nie?-Chyba musiało być [ciach].- rzekł po namyśle Puchatek.-Nie chyba, ale na pewno. Zobacz na swoje mieszkanie.- powiedział Bekon.I miał rację, bo takie pobojowisko nie powstaje nawet po wybuchu bomby atomowej, przejściu tornada, czy trzęsieniu Ziemi. Flegma Kłapouchego była nawet na suficie i powoli kapała mu na pysk, gdy ten dochodził do siebie. Stół, a raczej to co z niego zostało, leżał na podłodze ,a jedna z nóg była wbita królikowi centralnie w [ciach]. Tygrys jeszcze spał spokojnie nie wiedząc nawet, że leży w największym bełcie w domu, gdyż przyjaciele go przypadkiem zarzygali, bo nie zdążyli do kibla.-[ciach] jego [ciach] mać, musimy tu posprzątać no nie?-Nie!!!!- rozdarł się Tygrys, który łyknął trochę flegmy leżącej koło niego- Wolę oglądać Kiepskich, jeszcze zdążę na powtórkę. To na razie.Następnym, który się obudził, był Królik.-Aaaaaaaa!!!!!!!!!!! Kto do [ciach] nędzy wbił mi nogę od stołu w [ciach]? Co wy se myślicie, że ja jestem Krzyś Szadi Ciotewski i lubię takie przyjemności?-O ile pamiętam, to krzyczałeś, żeby wsadzić to głębiej, bo cię to podnieca.- zaczął Kuba.-No, a okazało się, że twój kutas nawet nie drgnął.-dokończył za misia Prosiak-Czyli, że ja jestem... impotentem...-załamał się Królik-Nie załamuj się tak wcześnie, podobno wymyślono na to lek. Zaraz jak on się nazywa? Wi... Wia... No... Viagra ( Dużą, bo to cudowny środek).- pocieszył kumpla Kuba.-A gdzie to można dostać ?-No jak to gdzie w aptece, no wiesz w miejscu, gdzie ludzie chorzy kupują lekarstwa.- zaczął Prosiak podkreślać chorobę biednego Królika.W tym momencie doszedł do siebie Kłapouchy, popatrzył na zegarek i szybko krzyknął:-[ciach] Kiepscy!!!!!- i szybko pobiegł do domku-Chodźmy do pana Sowy, może on pomoże.- zaproponował Puchatek.-Dobra.- odparli dwaj towarzyszeSzli w ciszy, gdyż przygnębiony Królik jakimś cudem, to znaczy przerażony swoją chorobą, przestał mówić, nawet nie wspomniał dawnych czasów, jak rozwalili Rumunów, czy też ich najdłuższe libacje, gdy mieli HERACLESA przez cały miesiąc za darmo. Na ich szczęście nie szli długo. Gdy dotarli do pana Sowy, drzwi otworzył im nagi Krzyś.-[ciach], pipa, co ty tu robisz?- zapytał Kuba.-Kochanie- krzyknął Krzyś do Sowy- mamy gości.-Moja noga nie przekroczy progu tego domu.- wpienił się Królik.Na te słowa Prosiak wyciągnął swojego wiernego uzi i wycelował w Krzysia.-Daj!!!- krzyknął i zaczął strzelać .-Chodźcie do apteki.- powiedział Królik.-Dobra, ale najpierw idziemy do Baby Jagi i kupimy sobie parę HERACLESÓW- oznajmił Kuba.Po drodze spotkali Tygryska i Kłapouchego.-Jak tam Kiepscy?- zapytał Prosiak.-Wspaniale, nawet nie wiecie, ile oni mają z nami wspólnego.-bronił się Tygrys.-Znaczy, że prowadzą kumpla, impotenta do apteki po Viagrę?- zaczął Kuba.-Bardzo śmieszne.-powiedział Królik.-Okej.- zawieśniaczył Tygrysek- Idziemy z wami.I tak nasza brygada zaczęła iść do apteki.-[ciach], jak mi się chce pić.- powiedział Kłapouchy, który od rana nic jeszcze nie pił.-Chce ci się pić, mi się chce lać, możemy się zgrać.- Tygrys jak zwykle zaczął udawać debila, chociaż wcale nie musiał udawać.-Mi też.- wystękał Prosiak.-To chodźmy do Baby Jagi, to jest po drodze.Gdy dotarli na miejsce, zapomnieli, po co przyszli ( oczywiście z powodu dużego ubytku szarych komórek po ostatniej imprezie).-Yyyyyy... ?zaczął Prosiaczek.-Tak, tak wiem, o co chodzi.-powiedziała Baba Jaga i podała im dwa sześciopaki wina HERACLES PŁOŃSK-APERRITIFF.- Za to, że jesteście stałymi klientami macie tu gratis pięć butelek NAPOJU BOGUFF.-Dzięki.- powiedziała brygada i zaczęła opróżniać butelki.Po opróżnieniu butelek zaczęli iść w kierunku apteki.-Panowie, [ciach], coś tu jest nie tak- spostrzegł Kuba.-Rzeczywiście, to nie jest nasz stumilowy las. No chyba, że wczoraj wybudowali tu drogę przelotową, postawili kilkanaście tysięcy domów i przywieźli kilkaset tysięcy ludzi.- potwierdził podejrzenia kolegi Tygrysek.-Wiecie co, wydaje mi się, że jesteśmy we Wrocławiu.- stwierdził Bekon.-To chodźmy zobaczyć, jak kręcą Kiepskich.- podniecił się Kłapouchy.-Dobra idziemy, bo nam nie dasz spokoju.Zaczęli iść. Gdy dotarli na miejsce, zobaczyli, jak Ferdek Jełop Kiepski żłopie piwsko. Puchatek nerwowo nie wytrzymał:-[ciach] pojebie, dawaj to piwo.Wyrwał piwo Ferdkowi i zaczął je pić. W tym momencie otoczyła ich ochrona:-[ciach], bo skończycie w szpitalu.- powiedział jeden z bodygardów.Tygryskowi puściły nerwy.-Dobra, [ciach], sami tego chcieliście.Wepchnął ich do mieszkania Żyda Paździocha i zamknął się z nimi w środku. Kumple wraz z Ferdkiem zaczęli się przysłuchiwać. Słychać było rozbijane szkło, upadające meble i lament Paździocha, że Tygrys demoluje mu mieszkanie (lament: [ciach] przestań, wiesz, ile dałem za to piw? Tylko nie sznurem od żelazka! Odłóż ten telewizor! Aaa...). Potem słyszeli jakieś niepokojące jęki, więc Puchatek postanowił otworzyć drzwi. Widok był przerażający : wybite okna, kilka dziur w ścianie, dwóch ochroniarzy z połamanym kręgosłupem i sześciu z podciętymi żyłami, Paździoch z telewizorem na głowie i Tygrys rżnący właśnie jego żonę (tradycja- Tygrys nie ma gustu).-Żebym ja tak mógł, ach.- pomyślał Królik.-Dobra, Tygrys, kończ zabawę, mamy tu robotę.- powiedział Kuba wyciągając swojego gana i celując nim w Ferdka.-Panowie to znaczy zwierzaki, kurde, dogadajmy się.- zaproponował Ferdziu.-Dobra.- powiedział Kuba- Dawajcie wszystkie browary i całą kasę.-No i dorzućcie nam tę no... [ciach] jak jej tam ?! No Mariolkę.- powiedział Tygrys (udowadniając tym, że nie ma gustu).-A po [ciach] ci taka brzydula!- zdziwił się Prosiaczek-Dla Królika. Kiedy kupi Viagrę, żeby miał co pojebać.-Wolę Kangurzycę.- zdenerwował się Królik.-Dobra, [ciach] , migiem.- powiedział lekko zdenerwowany Puchatek powolnością sterroryzowanej ekipy kręcącej ?Świat według Kiepskich?.- Ty, [ciach], Walduś ?Cycu?, dawaj mi kluczyki od swojego samochodu!-Mmmmm... Mmmaaa... Mmmmassszzz.- wystękał przerażony Walduś.-Babka, pokaż no ten wózek.- powiedział Kłapouchy, zwalając Babkę z wózka, nie okazując przy tym ani trochę człowieczeństwa, a raczej pokazując swój sadyzm w stosunku do ludzi starszych.-Oddawaj mi wózek kanalio!- wycedziła przez zęby Babka.-Ty suko!- zdenerwował się Kłapcio celując swoim obrzynem w jej głowę- Przeproś, [ciach], przeproś!- darł się na Babkę Kłapek- Nie przepraszasz, to giń dziwko!!!- wypowiadając te słowa nacisnął na spust i mózg Babki znalazł się na szybie, po czym zaczął powolutku się ześlizgiwać.W tym czasie reszta brygady zamykała już bagażnik Mercedesa wypełnionego po brzegi piwem MOCNY FULL.-Kłapouchy spierdalamy, ktoś z nich wezwał gliny!!!- krzyknął Kuba odpalając Merca.-Dobra tylko się pożegnam.- po tych słowach Walduś i Ferdek poczuli twardość kolby obrzyna Kłapouchego na swych jajach.-Dobra Królik zaraz będziemy w jakiejś aptece.-oznajmił Kuba- Ale najpierw zajebiemy tych gejów z Just 5!!!!-Jakich gejów???- zapytał się Bekon.-Tych co idą tu po ulicy, widzisz?- oświecił kumpla Puchatek.Zaraz wybiegli z czarnego Merca i otoczyli pedałów.-Pożyczcie, [ciach], na wino.- grzecznie poprosił Kuba.-Ach ty brutalu, gdzie są twoje maniery?- zapytał z pedalskim akcentem Szadi.-Nie wytrzymam!!!- rozdarł się Prosiaczek wyciągając wiernego uzi z kieszeni- Wyskakiwać, [ciach], z kasy i to już!!!Zespół zaczął szukać gdzie by tu uciec, ale mieli pecha, bo dzielna brygada otoczyła ich idealnie. Nasi bohaterowie przewrócili pedałów i zaczęli ich kopać.-Dobra są nieprzytomni, przeszukać.- wydał rozkaz Puchatek.Znaleźli przy frajerach około 900 zetów, adres Krzysia, nagie zdjęcie Krzysia (u Szadiego) i numer sex-telefonu dla gejów.-[ciach], ale będzie popijawa.-podniecił się Tygrys.-Chłopaki ten [ciach] coś sobie wepchnął w gacie.- zaalarmował ich Królik.-Ściągaj, [ciach], gacie.- powiedział wściekły Tygrys.-Nie ma nic. Pewnie se wsadził do [ciach].- zmartwił się Kłapek.Prosiaczkowi na dobre puściły nerwy. Wsadził najgłębiej jak mógł swojego uizika Szadiemu do gardła, a ten biedny, spanikowany gej zesrał się ze strachu. Jego gówno składało się z około 30 kartoników LSD.-Łał.- zawieśniaczył Bekon.- To chyba nowość LSD w czopkach.-O [ciach] ale będzie impreza!!!- Tygrys był niesamowicie podjarany.-Dobra kończymy z nimi.- oznajmił Kuba.- Kula w łeb i do piachu.Szadi przeraził się jeszcze bardziej.-POMOCY!!!!!!!- rozdarł się spanikowany gej-Ludzie, biją Dżastów!!!- krzyknął ktoś z przechodniów.-Panowie spierdalamy!!!!- krzyknął Puchatek.-Masz szczęście ty mały pedale.- powiedział Kłapek.-Teraz odwiedź Krzysia ty pedale jeden!!- rzekł Bekon do Szadiego wpychając mu garść żyletek w [ciach].Po tym zajściu nasza brygada zaczęła dalej szukać apteki. Gdy jakąś znaleźli, zatrzymali samochód, wysiedli i weszli do budynku. Apteka była duża, to znaczy miała duże zapasy wszystkiego. Na szczęście nie było kolejki, więc nasi bohaterowie zaczęli zakupy.-Poproszę cztery opakowania Viagry.- powiedział Królik.-Tak, oczywiście, proszę.-sprzedawca położył Viagrę na ladzie.-Coś jeszcze?-Nie to wszystko.-200 złotych.-[ciach] co !? Ile!?- zapytał z niedowierzaniem Królik.-200 złotych.- powtórzył aptekarz.-[ciach], wiedziałem, że to będzie zły dzień.-powiedział Królik i już miał dawać sprzedawcy kasę, gdy Prosiaczek wpakował cały magazynek w pazernego aptekarza.-Szybko do magazynu, musi mieć tego więcej.-powiedział Kuba- Aha, Tygrys opróżnij kasę fiskalną.W magazynie przypadkiem natknęli się na około 300 literków spirytusu, 400 opakowań Viagry i kilka kilogramów LSD( oczywiście z przemytu ). Tygrys też miał szczęście, bo w kasie było 692 złote i 45 groszy. W parę minut opróżnili cały magazyn.-Te ludzie, patrzcie tu są nawet kondony testowane dermatologicznie. -oznajmił kumplom Tygrys.-To bierz i spierdalamy. - odszczekał mu Kuba.-Ile? ? zapytał Tygrys.-Chyba wszystkie, nie!!- zdenerwował się Kuba, wybiegając z kartonem spirytu.- Czekamy w samochodzie, pośpiesz się!!!-Okej, już idę.Tygrys spokojnie wszedł do auta i powiedział, nie kryjąc swojego podjarania:-[ciach] twojego brata [ciach] mać, ale będzie impreza!!!-Nikt z nas nie ma brata. ? odrzekł Prosiaczek.-No to co. Powiedzieć se nie można?-Zamknąć się, [ciach]! ? zdenerwował się Kłapouchy.Po tych słowach nikt nie zamierzał się odzywać, bo każdy się bał rozwścieczonego Kłapcia.Wreszcie gdy dojechali, zaczęli rozładowywać cenny ładunek. Nie trwało to długo, gdyż po prostu każdy chciał już się najebać w trzy [ciach]. Pierwszy otworzył piwo Kuba.-Ja [ciach], to piwo jest jakieś dziwne, ono smakuje jak woda.-Patrzcie to piwo jest bezalkoholowe!- zaalarmował Tygrys.-[ciach] mać, a tak się cieszyłem, że nareszcie się napierdolę za friko.- zmartwił się Prosiaczek.-Na szczęście mamy jeszcze spirytus.- przypomniał Królik ? Aha, idziemy do Kangurzycy, bo mam ochotę dupczyć.-Ty chciałbyś dupczyć? Przecież jesteś impotentem!- zaczął śmiać się z kolegi Tygrys.-Czy tobie benzyna, spirytus, wino, piwo, butapren, denaturat, maryśka, faje, świerszczyki i inne przyjemności mózg zeżarły do reszty? Przecież mam Viagrę, [ciach] pierdolcu!!!!-Ołkej, [ciach], idziemy!- rozkazał Kuba- Ale weźmiemy ze sobą trochę spirytu.Każdy z bohaterów wziął po litrze i zaczął pić. Po jakiejś godzinie, zaliczając wszystkie drzewa po drodze, dotarli do domku Kangurzycy.-Otwierać, [ciach], w tej chwili!!! Bo jak nie to se sam otworzę i będzie bolało.- krzyknął Prosiak, wymachując swym [ciach], do znajdującej się w środku Kangurzycy.-Tak, tak, proszę.- wpuściła ich Kangurzyca- Mały spierdalaj na dwór się pobawić!!!-Dobrze mamo.- odpowiedziało Maleństwo i poszło w kierunku domku Krzysia, gdyż od dawna niczego nie ssało ani nie lizało.Królik, gdy zobaczył ową damę bez wahania zeżarł kilka opakowań na raz. A Kangurzyca w międzyczasie siadła na stole i rozkraczyła nogi.-Nie wytrzymam!!! ?powiedział Bekon, po czym zaczął rżnąć Kangurzycę.Robił to tak ostro i tak brutalnie, że nawet Tygrysek nie mógł wyjść z podziwu.-[ciach], gdybym ja miał takiego wielkiego, to też bym tak robił. ? zaczął się podniecać Kuba.-Ale nie masz, a tak nawiasem mówiąc to masz najmniejszego z nas wszystkich, no po za królikiem oczywiście. ? śmiał się z kolegi Tygrys.W tym czasie dziwka miała już czwarty orgazm, a Prosiak jeszcze nie doszedł do jednego.-Kończ już, [ciach], bo czuje, że mi staje ? uradował się Królik.I rzeczywiście, jego [ciach] robił się coraz większy i twardszy, ale w pewnym momencie ? co dobre wszystko się kończy? i Królikowa pała tak nabrzmiała, że aż pękła.-Aaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!! [ciach] [ciach] mać!!!!!! Aaaaaaaaaaa!!!!!! ? krzyczał z bólu Królik.-Ha dobrze ci tak, nie trzeba było [ciach] tyle Viagry!!! ? zaczęli się śmiać koledzy.Jedynym, prawdziwym kolegą okazał się Kłapek, który rzucił Królikowi zastępczy środek przeciwbólowy ? spirytus. Niestety butelka była otwarta i cała zawartość wylała się na biednego sadomasozwierza.-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!! ? rozdarł się Królik po czym zemdlał.Kuba nie tracąc czasu wezwał pana Sowę:-Sowa, [ciach], masz 3 sekundy na zjawienie się w domku Kangurzycy, bo jak nie to pokażemy policji twoją wideotekę pornosów. Nooo... wiesz tych, gdzie są małe dzieci co ciągną ci druta ty nienasycony zboczeńcu!!!!-Dobra, dobra już lecę.Po chwili pan Sowa przyleciał i zaczął opatrywać rannego. Gdy skończył zaczął tradycyjne dochodzenie.-Co tym razem zrobiliście Królikowi? Chyba wiecie, że mam już po dziurki w nosie naprawiania waszych rzezi dokonywanych na Króliku.-Po pierwsze to nie twój [ciach] interes, a po drugie, czy masz na myśli te dziurki, w które wczoraj Krzyś wkładał ci [ciach], a ty stękałeś i mówiłeś żeby ci pchał głębiej??? ? zaczął najeżdżać na pana Sowę Kuba.-[ciach] podglądacze!!! Mam was w [ciach]!!!! ? powiedział Sowa i poleciał.-Ja tam nie idę, bo ją wczoraj lizał Krzyś. ? odrzekł Bekon.Teraz wszyscy skupili się na Króliku, który właśnie dochodził do siebie.-Masz szczęście, że Sowa miał akurat [ciach] orangutana, to go przyszył.- poinformował przyjaciela Kłapouchy ? Nooo... i za jakieś parę dni będzie ci stawał.-O.K. chłopaki chodźcie do mnie, mamy przecież trochę spirytu. Zrobimy sobie popijawę. ? oznajmił Kuba.Po 25 minutach dotarli do domku Puchatka i zaczęli kolejną, wielodniową libację. Koniec Części Osiemnastej... CDN Mam nadzieje ze nie zanudziłem was. Zapraszam na bardzo fajne filmiki. Pod Gradobiciem Pytań - Mikołaj część 1 http://youtu.be/Qxz4iYID16w Pod Gradobiciem Pytań - Mikołaj część 2 http://youtu.be/3OThUllKyAU Z innej beczki.Czyli Na wesoło... Zbliżają się święta, lecz w rodzinie Jasia się nie przelewa. Zdesperowany Jasio pisze list do św. Mikołaja: "Drogi św. Mikołaju, jestem bardzo biedny, ale chciałbym dostać na gwiazdkę klocki Lego, piłkę i kolejkę elektryczna." Panie na poczcie nie bardzo wiedzą co zrobić z tym listem, gdyż Jasio nie napisał adresu do Mikołaja. Postanawiają przeczytać list. Tak się wzruszają losem biednego Jasia, że postanawiają spełnić jego życzenia. Jednak pracownice poczty same dużo nie zarabiają, więc pieniędzy starczyło tylko na piłkę i klocki. Wysyłają prezenty do Jasia. Po jakimś czasie przychodzi list od Jasia, panie na poczcie otwierają go i czytają: "Drogi Mikołaju dziękuję Ci za wspaniale prezenty, a tę kolejkę to pewnie te jędze z poczty ukradły" Mikołaj po pracy Mały Giovani, który jest synem szefa sycylijskiej mafii pisze list do św. Mikołaja:- "Mikołaju! Jak z pewnością wiesz, przez cały rok byłem grzeczny i sprawiłbyś mi wielką przyjemność przynosząc kolejkę elektryczną".W tym momencie koło pokoju chłopca przechodzi ojciec, więc mały Giovani zaczyna pisać list od nowa:- "Mikołaju, byłem grzeczny, więc przynieś mi dwie kolejki elektryczne".Ojciec chłopca wchodzi do środka z kilkoma mafiozami, więc Giovani zaczyna pisać list po raz trzeci:- "Mikołaju, jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek zobaczyć swoją matkę..." Nastolatka spotyka przyjaciółkę i pyta ją:- Od kogo masz te włoskie kozaczki?- Od świętego Mikołaja.- A ten turecki kożuszek?- Od świętego Mikołaja.- A tę czapkę z lisa?- Od świętego Mikołaja.- Pewnie ten dzieciak w wózku to też od świętego Mikołaja?- Nie. Bocian mi go przyniósł. LIST DO ŚW. MIKOŁAJA:"Święty Mikołaju! Ponieważ mam małe kieszonkowe, włóż mi pod poduszkę bębenek, trąbkę i pistolet na kapiszony. Dzięki temu dziadek będzie mi płacił za to, że nie zagram na bębenku, narzeczony mojej siostry za to, że nie zatrąbię, kiedy oni się całują, a moja babcia, która ma słabe serce, za to, że nie będę jej straszyć wystrzałami z pistoletu.Jasio". Pewnego Bożego Narodzenia, bardzo dawno temu, Święty Mikołaj przygotowywał się do swojej corocznej podroży. Jednak wszędzie piętrzyły się problemy...Czterech z jego elfów zachorowało, a zastępcy nie produkowali zabawek tak szybko jak elfy, więc Mikołaj zaczął podejrzewać, że może nie zdążyć... Następnie pani Mikołajowa oświadczyła mu, że jej Mama ma zamiar wkrótce ich odwiedzić, co bardzo zdenerwowało Mikołaja. Na domiar złego, kiedy poszedł zaprzęgać renifery, okazało się, że trzy z nich są w zaawansowanej ciąży, a dwa inne przeskoczyły przez płot i zwiały Bóg jeden wie dokąd. Mikołaj zdenerwował się jeszcze bardziej ... Kiedy zaczął pakować sanie, jedna z płóz złamała się. Worek runął na ziemię, a zabawki rozsypały się dookoła. Wkurzony Mikołaj postanowił wrócić do domu na kawę i szklaneczkę whisky. Kiedy jednak otworzył barek, okazało się, ze elfy ukryły cały alkohol i nic nie było do wypicia... Roztrzęsiony Mikołaj upuścił dzbanek do kawy, który roztrzaskał się na kawałeczki na podłodze w kuchni. Poszedł wiec po szczotkę, ale okazało się, ze myszy zjadły włosie, z którego była zrobiona... I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi... Mikołaj poszedł otworzyć. Za drzwiami stał mały aniołek z piękną, wielką choinką. Aniołek radośnie zawołał:-Wesołych Świąt, Mikołaju! Czyż nie piękny mamy dziś dzień?Przyniosłem dla Ciebie choinkę. Prawda, że jest wspaniała? Gdzie chciałbyś, żebym ją wsadził?I stąd wzięła się tradycja aniołka na czubku choinki... Św. Mikołaj przyjechał do Etiopii i rozmawia z dziećmi: - Dzieci, a czemu wy takie chude jesteście? - Bo nie jadłyśmy od miesiąca! - Co! Jak nie jadłyście, to nie będzie prezentów! - Kochanie, co byś powiedział, gdybyśmy wzięli ślub w Boże Narodzenie? - Daj spokój, Maryśka! Po co mamy sobie psuć święta? Nie zabijajcie tego włamywacza ! Co należy zaśpiewać gościom, którzy odwiedzają nas nieoczekiwanie w święta? - "Czym prędzej się wybierajcie..." Jaką kolędę nucą niemowlęta? - "Dzisiaj w bet...lejem." Jaka jest ulubiona kolęda policjantów? - "Cicha noc". Jaka jest ulubiona kolęda bywalców izby wytrzeźwień? - W żłobie leży, którz pobierzy..." A jaka jest ulubiona kolęda pracowników izby wytrzeźwień? - "Lulajże Jezuniu...". Po świętach Bożego Narodzenia sędzia pyta Fąfarę: - Dlaczego chce się pan rozwieść z żoną? - Bo daje mi do jedzenia: barszczyk z uszkami, śledzia, karpia, kluski z makiem... - Proszę pana, przecież wszyscy na wigilię jedzą takie potrawy! - Możliwe, ale ona przyrządza mi je codziennie od siedemnastu lat!http://youtu.be/Zp18-ODsX9o Fąfara pyta znajomego: - Jak tam u ciebie z zaopatrzeniem na święta? - Mam pełną lodówkę. - Czego? - Szronu. W wigilię chłop jedzie furmanką, a obok biegnie pies. Ponieważ koń biegnie leniwie, chłop bije go batem. - Jeszcze raz mnie uderzysz, to będziesz szedł piechotą! - mówi koń. - Pierwszy raz słyszę, żeby koń mówił! - przestraszył się chłop. - Ja też! - mówi pies. Pyta dziennikarz przechodnia:- Co pan dostał na święta?- Urodziło mi się dziecko.- To musi być pan szczęśliwy.- Niezupełnie...- A dlaczego?- Bo żona złożyła się na prezent z sąsiadem. - Dlaczego Święty Mikołaj nie może mieć dzieci?- Bo ma krzywą laskę, puste worki i spuszcza się przez komin. Czarownica wybiera się na bal sylwestrowy i nie wie jak ma się uczesać.- W co ja mogę się uczesać, mam tylko trzy włosy? - Mogę uczesać się w warkocza. Pyk! Czarownicy wypadł jeden włos.- Mogę uczesać się w dwa kitki. Pyk! Czarownicy wypadł następny włos i został jej tylko jeden.- No to w co ja mam się uczesać? - A pójdę w rozpuszczonych. Pani na lekcji pyta się dzieci jak wygląda Święty Mikołaj. Więc dzieci mówią, że ma wielki worek prezentów, jest ubrany na czerwono, ma długą brodę. Zgłasza się jeszcze Jasiu.- No Jasiu jak wygląda Święty Mikołaj?- Ma dużą [ciach]!- Dlaczego?- Bo w tamtym roku jak się pytałem taty co dostanę pod choinkę to tata mi powiedział, że dostanę wielkie gówno! - Takiej niewdzięczności świat nie widział - mówi pan Jurek do kolegi.- Co się stało?- Wyobraź sobie, przed świętami zapłaciłem teściowej za nowe zęby, a w święta ona mnie tymi zębami pogryzła. ciasto: 4/5 kostki do pieczenia Kasia (200 g) 1 i 3/4 szklanki mąki (300 g) 2/5 szklanki cukru (100 g) 1 jajko nadzienie: 1 puszka gotowej masy makowej Bakalland 2 jajka 1/2 szklanki cukru (125 g) 1/2 szklanki kaszy manny (100 g) 200 g dowolnych bakalii 1Wszystkie składniki na ciasto wymieszaj mikserem. Następnie przełóż na podsypany mąką stół i szybko zagnieć. Zawiń w folię i odłóż na 30 minut do lodówki. 2Dno tortownicy o średnicy 26 cm wyłóż papierem do pieczenia. Schłodzone ciasto rozwałkuj i wytnij koło o średnicy 30 cm. Ciastem wylep spód i boki tortownicy. Nakłuj widelcem. Wstaw do zamrażarki. 3Jajka ubij na puch z cukrem. Wymieszaj z masą makową i kaszą manną. 4Tak przygotowaną masę wymieszaj z bakaliami i wyłóż na schłodzony spód. 5Pozostałe ciasto rozwałkuj i wytnij z niego foremkami małe gwiazdeczki. Z ciasta możesz również zrobić wałeczki i ułożyć z nich na cieście kratkę. 6Gwiazdki z ciasta ułóż na masie makowej. Ciasto wstaw do nagrzanego piekarnika i piecz 40-50 minut w 180 st.C. Smacznego :-). Mam cichą nadzieje ze nie zanudziłem was.Z kazdym wydaniem gazetki staram się. Ps:Mam nadzieje ze spodobał się wam 30 numer gazetki... Skromny + motywuje mnie do dalszej pracy... Artykuły na gazetkę Argentus zostały zaczerpnięte z internetu... V3rTiG0, Cycowsky, Rafix09 ^..^ i 8 innych 11 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi