Skocz do zawartości

Gazetka wydanie 33


Vendetta37
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Nr33     27.12.2014  fajerwerki008.gifcena 2000 SM/100Euro

 

  linie001.gif     linie001.gif                   

 

kJnYGu4.png

 

      linie001.gif   linie001.gif                 

                          
 

fajerwerki003.gifArgentus Wiadomości i Plotki...fajerwerki002.gif

 

 

 

Witajcie drodzy gracze oraz forumowicze.Od dziś pozostało już cztery dni do nowego roku.Były wzloty i upadki na serwerze w 2014 roku ale jak się da za uwarzyć Administracja wszystko naprawia i dopieszcza na bieżąco,by gracze mieli serwer na bardzo długo.Tak samo można pogratulować Administracji forum,z mojej strony napisze tak.Brawo IneS tak dalej dzięki tobie forum tętni życiem.Potrafisz pomagać jak i skarcić jak potrzeba.Mam nadzieje ze w roku 2015 serwer Argentus pójdzie w jeszcze lepszym kierunku.Trzeba zaznaczyć ze to bardzo duża zasługa Kovala oraz Istnego.Wiem ze niektórzy gracze są poirytowani tym ze czasami można napotkać problemy w grze .Ale bądźmy realistami nie wszystko może być idealnie.Koval jak i reszta się stara jak może.Proszę was uszanujcie ich prace i czasami podziękujcie im za tak duży trud w prowadzenie serwera.To na tyle co chciałem napisać na ten temat.A  bym zapomniał,jeszcze jedno.DZIĘKUJE ZE JESTEŚCIE.Na dzień dzisiejszy przygotowałem wam trochę humoru jak i coś do poczytania.Dziś opisze wam skąd się wziął taki dzień jak nowy rok.

 

 

NOWY ROK -

ŚWIĘTEJ BOŻEJ RODZICIELKI

 

A_A_NowyRok.jpgOd II w. p.n.e. dzień 1 stycznia wyznaczał początek rzyms­kiego roku urzędniczego, a od 46 r. p.n.e. — również roku prywa­tnego. W tymże roku Juliusz Cezar wprowadził kalendarz od jego imienia nazwany juliańskim. Był on tak skonstruowany, że data równonocy wiosennej (służąca do obliczenia dnia Wielka­nocy) przesuwała się stale o jeden dzień na każde 128 lat. Od 325 r. do XVI w. przesunięcie to wynosiło już 10 dni. Stało się to przyczyną reformy, w wyniku której 15 X 1582 r. wprowadzono kalendarz gregoriański (za sprawą papieża Grzegorza XIII). W celu usunięcia 10-dniowej różnicy w dacie równonocy, po 4 X 1582 r. nastąpił bezpośrednio 15 X 1582 r.

 

W starożytności 1 stycznia obchodzono święto boga Janusa. Uroczystość ta, bardzo żywiołowa i o symbolice erotycznej, w póź­niejszych czasach budziła niechęć wśród chrześcijan. Wyznawcy Chrystusa zamieszkujący Galię i Hiszpanię ogłosili 1 stycznia dniem pokuty i postu jako zadośćuczynienie za panujące w tym dniu wyuzdanie.

Równie niechlubną opinię miało obchodzone pod tą samą datą paryskie „święto szalonych", bezskutecznie zakazywane przez synody, m.in. przez synod w Bale w 1435 r.

W Cesarstwie Niemieckim dzień 1 stycznia był dniem No­wego Roku od 1510 r., we Francji jest świętem od 1580 r., w Pol­sce — od 1630 r., w Rosji — od 1700 r., a w Anglii — od 1790 r.

 

— Aby wóm też przez rok cały

Nie chybiło chleba Ani soli, ani mąki,

Ani słonka z nieba.

Abyście też gazdoszkowie,

Wszecy zdrowi byli,

A Wilije w prziszłym roku

W szczęściu sie dożyli.

 

Ciężka dola biedaka... Ale może coś się odmieni w nowym, roku i w nowej służbie? „Na święty Szczepan każdy sobie pan",, bo „Na świętego Szczepana sługa zmienia pana". W ciągu roku jest kilka takich zwyczajowo ustalonych terminów wygasania starych umów o pracę i zawierania nowych. I znowu, tak jak na Wigilię, parobcy poczuli się panami. Cieszą się, szaleją, „tańcują, aż se nogi podrą po kolana". „Czeladź chodzi drogą, a gospodarz, ścieżką". Już jutro skończy się ta radość, każdy wróci do służby, najczęściej znów u tego samego gospodarza. Przysłowie dobrze radzi: „Na świętego Szczepana kto co rok odmienia pana, zła na nim sukmana".

 

A_A_Nowy_swBernardyn.jpgPrzez kilka wieków Kościół łączył tę datę z uroczystością ku czci Imienia Jezus, ponieważ 1 stycznia to ósmy dzień po naro­dzeniu Jezusa; wg Ewangelii: „A po ośmiu dniach, gdy obrzezano Dziecię, nadano Mu imię Jezus..." (Łk 2, 21). Tak było aż do XV w. Żył wówczas we Włoszech bardzo oddany sprawie Bożej misjonarz — św. Bernardyn ze Sieny, franciszkanin (przeprowa­dził reformę franciszkanów, dotyczącą zwłaszcza aspektu ubó­stwa— stąd bernardyni). Przemierzał ziemię włoską wzdłuż i wszerz, głosząc nauki. Te jego kazania dawały cudowne re­zultaty.

Często wypisywał na specjalnej tabliczce Imię Jezus, pokazy­wał je wiernym, by w ten sposób wpajać dla Niego cześć. Stolica Apostolska z przychylnością obserwowała działania św. Bernar­dyna, zalecając w jeszcze większym zakresie rozszerzanie kultu Imienia Chrystusowego. Zajął się tym inny franciszkanin — Bernard z Brustis. Jest on autorem modlitw dla kapłanów, a także Mszy św. ku czci Imienia Jezus, którą ojciec św. Kle­mens VII zatwierdził w 1530 r. Odtąd zakon franciszkanów obchodził tę uroczystość 14 stycznia. Wkrótce zaczęły się zawią­zywać bractwa Imienia Jezus, którym papieże nadawali liczne odpusty. Papież Innocenty XIII nakazał w 1721 r. obchodzić tę uroczystość w całym Kościele,' jednocześnie jako dzień święta naznaczył drugą niedzielę po Trzech Królach.

 

W 1931 r. papież Pius XI ustanowił 11 października Świę­tem Macierzyństwa Maryi dla upamiętnienia 1500-lecia soboru w Efezie (431 r.). Później uroczystość tę przeniesiono na 1 stycz­nia. Obecnie w pierwszym dniu nowego roku Kościół wspomina i modli się do Świętej Bożej Rodzicielki. Uroczystość ta kończy oktawę Bożego Narodzenia.

A_A_Nowy_Jesus.jpgOd VI w. obchodzono ten dzień również jako Święto Obrzeza­nia Pańskiego. Kościół tłumaczy, dlaczego Pan Jezus poddał się temu obrzędowi: dlatego, że obrzezanie było zewnętrznym zna­kiem przynależności do Ludu Bożego, i po to, aby pokazać świa­tu, że wziął na siebie prawdziwe ludzkie ciało, wbrew później­szym twierdzeniom wielu sekciarzy, że miał ciało tylko pozornie ludzkie.

Przez setki lat święto to obrosło w tradycje. Zawsze było głę­boko przeżywane przez prawdziwych chrześcijan; przez uczucio­wych Polaków także. Żyjący w latach ok. 1540-1607 poeta Seba­stian Grabowiecki tak pięknie pisał:

Obrzezuję Twe święte, Panie, ciało,

By stąd podobne ludzkiemu się stało;

Zakonu tegoż by wolę pełniło,

Z posłuszeństwa się nigdzie nie chroniło.

 

Daj, Synu Boży, daj, o Synu wieczny,

Mnie też obrzezać mój zbytek serdeczny,

Serce z złych myśli, z spraw przemierzłych ciało,

By w tym zakonie zawżdy się dzierżało.

 

Wyobraźnia ludowa dzień 1 stycznia wiązała bardziej z po­czątkiem nowego roku niż ze Świętem Obrzezania.

Huczne obchodzenie sylwestra jest zwyczajem młodym, po­chodzenia włoskiego, zaprowadzonym dopiero w XIX w. Ongiś .świętowano bardziej Nowy Rok niż ostatni dzień starego roku. We wszystkich kościołach odprawiano uroczyste Msze Św., po których składano sobie życzenia „Do siego roku", odwiedzano się nawzajem, urządzano proszone obiady i wróżono, chcąc odsłonić rąbek tajemnicy, co też przyniesie nowy rok.

Przygotowana w pierwszym dniu godów łupina od cebuli wskazuje, jaka będzie pogoda. 1 stycznia to ósmy dzień godów, zatem odpowiada ósmemu miesiącowi roku — sierpniowi. „Jaką pogodą Nowy Rok się odznaczy, taką i w sierpniu Bóg uraczy".

 

A_A_Nowy_wypieki.jpgCharakterystyczne dla tego dnia jest sporządzanie pieczywa obrzędowego. Na Kurpiowszczyźnie „na Nowy Rok w wielu miej­scowościach puszczy ludność od dawien dawna piecze lepione z ciasta figurki zwierząt i ptaków, jak: byśki, baranki, zające, gęsi, gołąbki; poczesne zaś miejsce zajmują jelenie, lepione z roz­gałęzionymi rogami i pieczone w całości w piecach".

Również na Podhalu kultywowano podobny zwyczaj noworo­czny; rodzice chrzestni odwiedzali w tym dniu swoich chrześnia­ków składając im życzenia i obdarowując „nowym latem" — upieczonym z białej mąki zwierzątkiem, najczęściej krówką, ko­niem, owieczką, kurką, świnką, gąską czy figurką innego domo­wego przychówku.

Niekiedy jako „nowe lato" lepiono z ciasta zwierzęta leśne: wiewiórkę, jelenia, zająca, węża, sarnę, czasem ryby. Ustawiano je na zwiniętym w krąg wałku z ciasta. Była to jedna z najpięk­niejszych form pieczywa obrzędowego — rumiane pszenne zwie­rzęta jakby kroczyły w kółko jedno za drugim.

Tak porami roku i latami płynie czas: wiosna, lato, jesień, zima... znów wiosna, lato...

Wypiekano też służące do wróżb: pierścień, krzyż i figurkę dziecka. Chowano je dla panien i kawalerów przy biesiadnym stole. Kto odkrył krzyż — temu przeznaczony będzie stan ducho­wny, kto pierścionek — małżeństwo, kto dziecko — doczeka się go przed ślubem.

A_A_Nowy_wypieki2.jpgDzieci chętnie bawiły się tymi cackami. Matki pozwalały im na to pod warunkiem, że nie będą figurek poniewierać. Uważano je za święte. Kiedy dzieci nacieszyły się nimi do woli, zjadały je ze smakiem. Gospodynie lepiły po „nowym latku" dla każdego domownika. Niektóre z tych wypieków, rozmoczone w wodzie, dawano zwierzętom, które miały rodzić młode.

„Nowe latko" w Nowy Rok miało przekazać wszystkim za­klętą siłę, która pokona zło, choroby i wszelkie niemoce.

Podobnie jak na Wigilię pieczono też szczodraki. W wielu do­mach 1 stycznia stały miski pełne tych bułeczek, aby kolędnicy, którzy być może odwiedzą tego dnia dom, mieli czym się poczę­stować. Jeśli kolędujący chłopcy nie otrzymali niczego, mówili ze złością:

Jakżeście nie spiekli, żebyście się wściekli!

A ugoszczeni, zajadając szczodraki i wychodząc, życzyli:

- Dziękujemy za kolędę, gospodarzu panie! Niech tu Bos­kie miłosierdzie w tym domu ostanie. Niech tu Jezus i Maryja w tym domu przebywa, niech tu pszeniczka i żytko, na ten Nowy Rok wszyćko!

W tych domach, "gdzie nie było szczodraków, przez cały dzień na stole leżał przynajmniej chleb, aby nie zabrakło go w ciągu roku. Życzenie to, niestety, nie zawsze się spełniało.

 

Na Pomorzu w bogatych gospodarstwach smażono tłuste pę­czki. Oby przez cały rok było pod dostatkiem tak smakowitego jadła!

Inne wróżby dotyczyły szczęścia w życiu. Komu w Nowy Rok uda się zabrać cudzą rzecz, choćby żartem, cały zaczynający się rok będzie dlań szczęśliwy. Kto w Nowy Rok wcześnie rano wsta­nie, ten przez cały rok ani razu nie zaśpi. Kto, wstając rano, do­tknie podłogi najpierw prawą nogą, spotka go wiele dobrego, a kto lubi bawić się i wesoło spędzać czas, niech 1 stycznia stara się przebywać w jak najliczniejszym towarzystwie.

Pieniądze też są do szczęścia potrzebne, a kto chce, aby się go trzymały w nowym roku — niech wrzuci do lnianego woreczka tro­chę brzęczących monet i obiegnie pola dzwoniąc tą sakiewką.

Dziewczęta, jak zwykle, myślą o tym, kiedy i za kogo wyjdą za mąż. Nasłuchują, z której strony pies zaszczeka — pewnie stamtąd nadejdzie narzeczony. Liczą kołki w płocie: wydam się tego roku... nie wydam... Kiedy matka pośle je do drewutni po polana, wyciągają je drżącą ręką: z sękiem — będzie w tym roku wesele, gładkie—jeszcze rok panieństwa.

Dziewczęta z Moniuszkowskiego Strasznego dworu też wróżyły:

Z której strony wiatr powieje, z tej przybędzie swat.

Z której strony drzew korony skłonią listki swe

Z tejże strony narzeczony wkrótce zjawi się.

 

Każdy ma jakieś życzenia, marzenia. Natura ludzka nie­wiele się zmienia, chociaż mijają wieki, a prawdziwa mądrość sprzed setek lat i dzisiaj jest mądrością.

 

A_A_Nowy_zyczenia.jpgTobie bądź chwała, Panie wszego świata,

Żeś nam doczekać dał Nowego Lata.

Daj, byśmy się i sami odnowili,

Grzech porzuciwszy w niewinności żyli!

     

         Łaska Twa święta niechaj będzie z nami,

         Bo nic dobrego nie uczynim sami!

         Mnóż w nas nadzieję, przyspórz prawej wiary,

         Niech uważamy Twe prawdziwe dary.

 

Użycz pokoju nam i świętej zgody,

 Niech się nas boją pogańskie narody.

A Ty nas nie chciej odstępować, Panie,

I owszem, racz nam dopomagać na nie!

 

Błogosław ziemi z Twej szczodrobliwości,

Niechaj nam dawa dostatek żywności,

Uchowaj głodu i powietrza złego,

Dawaj wszystko dobre z miłosierdzia Swego!

 

Mam nadzieje ze  nie  zanudziłem was.
 

 

Część Dziewiętnasta Shopping And Fuckina

 

- Booooli... - jęknął Puchatek. Chwilowo wolał nie otwierać oczu.
- Znaczy, że jeszcze żyjesz - wystękał Kłapouchy. Jego głos był dziwnie wygłuszony i miał metaliczny pogłos.
Kubuś zaryzykował uniesienie powiek. Kiedy podwójny obraz połączył mniej więcej w jeden, miś z wysiłkiem skoncentrował się na rejestrowaniu szczegółów otoczenia. Takich jak
Kłapouchy z łbem w wiadrze rzygowin, Tygrysek rozciągnięty na blacie beznogiego stołu kuchennego, Prosiaczek chrapiący w wypełnionym do połowy bełtami zlewozmywaku czy wreszcie, uśmiechający się błogo przez sen Królik, z którego [ciach] wystawała przepychaczka do klopa.
- ... i jeszcze jedną lewatywę, siostro... - mamrotał przez sen.
- Obudź się [ciach] długouchy ciotopedale! - nie wytrzymał Kubuś.
- O ranyyy! - wrzasnął Królik zrywając się na równe nogi. Rozejrzał się wokoło nieprzytomnym wzrokiem i usiadł na podłodze.
- Ćlumpf! - przepychaczka przyssała się do pokrytej sraczkowatym linoleum podłogi. Jej trzonek w całości zagłębił się w [ciach] długouchego.
- Ałakurwanendza!!! - wrzasnął królik. - Czy już zawsze będę się, [ciach], budził z jakimś badziewiem w dupsku?
- Zawsze - wyszczerzył zęby Puchatek. - Tak ładnie prosisz, żeby ci w nią coś wsadzić, zawsze kiedy wypijesz piąte wino. Pakować cię nie będziemy, bo my pieprzonymi ciotami nie jesteśmy, a po Krzysia nikomu nie chce się biegać. Zresztą on i tak woli być bierny. No więc pakujemy to, co jest pod ręką. Ciesz się, że to nie był pogrzebacz.
- Slurpp - pop! - rozległo się, gdy Królik ostrożnie podniósł się z podłogi zostawiając za sobą przepychaczkę.
Ten dzwięk obudził zanurzonego w zlewie Prosiaczka.
- Kurwaaa! Pomocy, topię się - zawołał miotając się w rzygowinach.
- Kurwaaa! Pomocy, spadam - wrzasnął obudzony jego krzykiem Tygrys.
- Kurwaaa! Pomocy, oślepłem - zadudnił w wiadrze głos Kłapoucha.
- Kurwaaa!!! Zamknąć parszywe ryje!!! - Puchatek odezwał się przytomnie. Tuż po przebudzeniu, zanim jeszcze przyjdzie kaczor, zawsze miał paru minutowy moment, w którym myślał logicznie i jasno. Mniej więcej do pierwszego klina. - Prosiak! Wcale się nie topisz.
Tygrys! Stół od poprzedniej biby nie ma nóg, więc nawet jak spadniesz z tych pięciu centymetrów, to się durny [ciach] nie potłuczesz. Kłapouch! Po prostu, [ciach] nędza, wyjmij głowę z [ciach] wiadra!
- Wybawco!!! - ryknęła wdzięczna trójka kompanów.
- Ale ja sobie tą przepychaczkę zapamiętam - warczał pod nosem niezadowolony Królik. -
Pedzia będą ze mnie robić, [ciach] niedorobione...
Szybko okazało się, że do picia w domku Puchatka zostało już tylko paskudne bezalkoholowe piwo "Mocny Full (rekwizyt filmowy)". Ale w gardle kołek, co począć - ekipa postanowiła udać się do sklepu Baba Jagi.
- Whassup, [ciach]! - przywitał się serdecznie Prosiak.
- Whassuuup! - Baba Jaga, znany również pod pseudonimem artystycznym "[ciach]" wywalił język na brodę.
- Dwie zgrzewy "Classica", tylko [ciach] szybko, bo suszy jak [ciach].
- A kasa jest? - zaniepokoił się [ciach].
- Kłapciu, ile nam zostało? - spytał niechętnie Kubuś.
- 1014zł i 28 groszy.
- [ciach]!!!
- W tym 1000zł w banknocie z kopernikiem.
- [ciach], debilu, po [ciach] nosisz ten stary papier??? Wkurwiasz mnie, wiesz!?! - zirytował się Prosiaczek.
- Chcesz wyjść? - Kłapouchy posłał mu swój słynny uśmiech "jeśli - szukasz - kogoś - kto - nakarmi - cię - twoimi - własnymi - jajcami - to - znalazłeś".
- Dobra, [ciach], co się denerwujesz. To przez kaczora, taki drażliwy się robisz - Prosiakowi wyraźnie zrzedła mina.
- Ej, panowie, nie starczy wam na dwie zgrzewy - przerwał pogawędkę [ciach]. - Tu nie hipermarket, tu są, [ciach], prawdziwe polskie ceny! Jak chcecie się nachlać za pół darmo to... - nie dokończył. Wierny bejsbol Kubusia posłał go na podłogę.
- ... idźcie do hipermarketu - dokończył za niego miś, wyszczerzając się z satysfakcją.
- No to idziemy! - zadecydował podjarany Prosiak.
- Ale najpierw winko na drogę - stwierdził Tygrys łapiąc kilka flaszek "Classica". Rozdawszy je kumplom, wlazł na ladę, wypiął [ciach] i bez ceregieli zesrał się na zmasakrowanego Baba Jagę.
- A tobie, [ciach], co [ciach]?
- Nie wiecie chłopaki? - zdziwił się Tygrys. - Kto wypina, tego wina. Znamy się z [ciach] tyle czasu, że nie możemy go tak po prostu okraść. To byłoby chamskie. Jeszcze cofnął by nam zniżkę...
Nasza ekipa wytoczyła się rechocząc z leśnego sklepiku, i skierowała swe nierówne, poplątane kroki w stronę hipermarketu Kalafiur, który pedalskie francuziki wybudowały na skraju lasu.
Pierwszą przeszkodą, jaką napotkali na miejscu okazał się system racjonowania wózków.
Wszystkie stały poprzyczepiane do siebie łańcuchami, tak, żeby przemiłe starsze panie spędzały całe godziny, zastanawiając się, jak je rozłączyć. Przecież gdyby wystarczyło włożyć do wózka monetę, tak jak było napisane na ścianie, to byłoby stanowczo za łatwo. O nie, starsze panie za punkt honoru stawiają sobie obejście tego zabezpieczenia. Na swoje nieszczęście nasza dzielna drużyna, trafiła na jedną z tych wózkowych hackerek - emerytek.
- Szybciej, [ciach] jędzo! - już po minucie czekania zirytował się prosiaczek.
- Zamknij dziób, kurduplu - sfrustrowana niepowodzeniami na polu wózkowego hackerstwa emerytka, najwyraźniej złapała agresora. - Jak zarobisz w ryj laską, to się oduczysz pyskować starszym.
Jednak wykonana z nierdzewnej stali laska nie dosięgła głowy prosiaczka. W locie przechwycił ją Królik, i zdzieliwszy jędzę w ryj, zaczął udowadniać, że bawi go także, kiedy kto inny ma coś wetknięte w [ciach]. Przedtem jednak palnikiem acetylenowym, który na wszelki wypadek zawsze miał pod ręką, rozgrzał do czerwoności jeden koniec laski.
- Ładnie żeś ją załatwił - cmoknął z uznaniem Puchatek. - Tylko, dlaczego wsadziłeś jej ten nierozgrzany koniec?
- Żeby za ten rozgrzany koniec nie mogła złapać i jej wyciągnąć - odparł szczerząc się Królik.
- Ty to chyba osobiście masz coś do starych jędz? - zagadnął Kłapouchy.
- Wiesz, jaką [ciach] wielką mam rodzinę? Jakbyś miał 172 stare ciotki, też byś to miał - odparł przez zaciśnięte zęby Królik, odcinając palnikiem łańcuch przytrzymujący wózek.
Już po chwili cała ekipa wparadowała do środka Kalafiura. To jest wjechała, zaprzężonym w
Kłapoucha wózkiem.
- Wio!!! - darł się na całe gardło Prosiak.
- [ciach], teraz moja kolej! - zaprotestował osioł.
- Wio, powiedziałem, niedorobiony ośle!
- Chcesz wyjść???
- No dobra, co się [ciach] irytujesz??? Już wysiadamy.
Kłapouchy usadowił się w wózku.
- Naaaaprzód! Do stoiska z wódą! - zakomenderował.
Pozostali przyjaciele z wysiłkiem rozpędzili wózek.
- I raaaz! - krzyknęli puszczając go w stronę piramidy puszek piwa "Hyskie" 2.10zł/05l.
- PIERDUDUDUDududududu!!!... - rozległo się w całym sklepie.
- PRACOWNIK DZIAŁU SPOŻYWCZEGO PROSZONY DO STOISKA Z ALKOHOLEM!
- rozległo się w całym sklepie.
- Jak się wygrzebię, spod tej sterty puszek, to was wszystkich rozjebię - rozległo się w całym
sklepie.
Kłapouchy nie miał jednak dotrzymać tej obietnicy. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, gdy wstawił głowę ponad stertę puszek były wrotki. We wrotkach umieszczone były długie nogi zakończone zgrabnym tyłeczkiem w białych majteczkach ledwie osłoniętych króciutką, czerwoną spódniczką. Kłapouchego zaswędziało. A nie był to wcale jeszcze koniec atrakcji. Powyżej znajdowały się dwa urocze cycki, na których kołysał się identyfikator "Pracowniczka Hipermarketu Kalafiur - Marzena". Kłapouchy, skuszony tym widokiem, spojrzał jeszcze wyżej. Niepotrzebnie. "Taka laska, a zamiast twarzy reklama cyrku" - pomyślał. "Nic to, flagę na twarz i ..."
- Avantiiii!!! - Kłapouchy wydał z siebie okrzyk bojowo - godowy, rzucając się na dziewczynę.
Wprawnym ruchem zdarł jej bluzkę, drugą rękę zapuszczając do majtek. Nim przyjaciele dotarli na miejsce zdarzenia, zdążył wziąć Marzenę opierając ją o regał z fistaszkami. W międzyczasie reszta zajęła się pakowaniem do wózka, wszystkiego najprocentowszego. Tylko Prosiaczek, który co chwila zrzucał z półek jakieś butelki swoją sterczącą pytą, został oddelegowany do Marzeny.
- [ciach], co robisz durny Bekonie?!? - wściekł się Tygrys. - Jak tak nie możesz wytrzymać, to idź zmienić Kłapoucha. Zmęczył się już, więc teraz ty możesz przepchać szparkę tej siksie! Prosiakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- AAAAAAaaaaaaach!!! - rozległo się w całym sklepie.
- Słyszałeś - skomentował Kubuś sięgając po litrową Łódkę-Bolls - już się za nią wziął.
- A czujesz ten zapach? - zagadnął Tygrys chwytając tequilę.
- Acha...
- Palona guma, skubaniec założył prezerwatywę.
Po mniej więcej pół godzinie ekipa była gotowa do wyjścia. Tygrysek, Puchatek i Królik udali się w kierunku kasy mozolnie popychając załadowany wózek. Kłapouchy i Tygrysek udali się w tym samym kierunku, nie mniej mozolnie popychając, nie mniej załadowaną Marzenę.
- Kto z państwa płaci? - burknęła kasjerka.
- Marzena! - wykrzyknęli razem.
I tak, nasza dzielna brygada zdobyła alkohol i [ciach] na wieczorną imprezę. A po wypiciu koszyka zacnych trunków, twarz Marzeny wydała im się całkiem znośna. Dmuchali ją sobie na wszyscy zmianę, z wyjątkiem Królika, który po kilku głębszych poszedł szukać przepychaczki do klopa...

 

Część Dwudziesta Never Drink With Strangers

 

Nad stumilowym lasem budził się piękny i słoneczny styczniowy dzień.
- Ja pierkurwadolę! Znowu leje - skomentował pogodę wracający do życia Puchatek.
- Pić! - dodał.
- Farby! - darł się Kłapouchy wypuszczając z objęć kibel.
- Ja ci [ciach] dam farby! Klina ci trza [ciach] jeden! - uciął Tygrysek, wyciągając spod zlewu specjalnie tam przez niego schowane "na rano" flaszki z japcokiem - Co my tu mamy? - oblizał się Tygrysek - ARIZONA, moje życie! Chłopaki, wstawać [ciach]! Jebiemy po flaszeczce.
Po jednej, było jeszcze po jednej. Po trzecią kolejkę pod zlew wyprawił się Prosiaczek. Wlazł do szafki i zginął.
- Dawaj wino cholerny Bekonie! - zniecierpliwił się Kłapouchy - Słyszysz różowy [ciach]? Czy może mam tam wleźć i ci pomóc?
- Ale... ale tu już nic nie ma! - desperacja w głosie Prosiaczka podpowiedziała przyjaciołom, że mówił prawdę. Wszystkim zajrzało w oczy widmo utraty sensowności tak mile rozpoczętego dnia.
- Do Babajagi! - Królik nigdy nie tracił zimnej krwi - zrzuta chamy!
Po paru chwilach wszyscy raźno popierdalali na Piwną Górkę, gdzie od dawien dawna stała na koguciej nóżce chatka Babajagi, vel Konstantynopolitańczykowianeczkitrzy, w skrócie zwanej [ciach]. Był to przybytek tak lubiany jak i niezbędny. Babajaga produkowała zawsze nieziemski, wręcz [ciach] specyjał - HERACLES - Classic Płońsk Aperitif. Ostatnio dołączyła do niego nowa marka ARIZONA - Mix, która od razu przypadła do gustu naszej brygadzie.
- Hej, Babajaga! To my! Szykuj flaszki, albo ci ten domek rozjebiemy! - Kłapouchy zawsze lubił ciepłe, przyjacielskie powitania - słyszałaś, ty obleśna zapiździała kurwo?
Tygrysek wszedł pierwszy i rzeczowo rzucił - Dwie zgrzewki Arizonki! Ino rys! - po czym odwrócił się do kumpli - jakieś plany na tak pięknie rozpoczęty dzień?
- Te, Babajaga! Co z tym winem? [ciach]! Przecież nas suszy!
Dopiero Prosiaczek wykazał się spostrzegawczością - Ej, co jest do [ciach] mamy? Gdzie ta głupia [ciach]? Widzieliście ją dziś wogóle?
- Ja tu widzę niezły burdel! - skomentował Puchatek, obchodząc wokół sklep - Ni [ciach]. Znikła. Ale, ale, tu jest siakaś kartka!
- Dawaj! - wrzasnął Królik - Co? Co to [ciach] ma znaczyć? Nie moszna tak se w [ciach] walić ze stałymi klientami!
Podniósł się [ciach] rwetes, bo każdy chciał zobaczyć kartkę. Królik padł ze złamanym nosem, a Tygrysek zaczął na głos czytać: "Zdupczyła się aparatura do produkcji wina. Wyjeżdżam po części! Zostawiam wam ostatnie dwa sześciopaki Arizony. Wrócę za ok. dziesięć dni. Babajaga."
- Ja pierkurwadolę po dwa-[ciach]-kroć! - sapnął Puchatek, po czym zemdlony padł na podłogę jak jakieś cholerne ścierwo.
- Dziesięć dni! Dziesięć [ciach] dni! Bez alkoholu! - Prosiaczkowi łamał się głos - my tego nie przeżyjemy. No fakin czens!
- Może nie przeżyjemy, ale najpierw coś rozpierdolimy! Poza tym, mamy jeszcze kwasik! Może gdzieś [ciach] wygrzebię jakieś zapomniane pudełko [ciach] butaprenu!
- Tygrysku, proszę. Chociaż raz nie bądź takim przemądrzałym [ciach]! Kwasik to nie wszystko! Nie samym kwasem człowiek żyje, a japcokiem [ciach] tak! - uciął te puste dywagacje Królik - ale coś [ciach], no, no to jest zawsze wyjściowo. Chodźcie do tej pipy Krzysia. Jak mu spuścimy porządny [ciach], to nam się może i myśli rozjaśnią.
Po tych słowach wszyscy rozbiegli się w swoją stronę. Oczywiście najpierw opierdolili te dwa marne sześciopaki Arizonki i umówili się o rzut beretem od domku pipy. Ostatni przybył Tygrys.
- Sory bojz żeśta na mnie czekali, ale ja bez kwasika nie umiem tej mojej giwery obsłużyć. Mam też dla was, zarzućcie po jednym, może choć na chwilę zapomnimy o naszym smutnym losie!
Już po chwili rzucili się na domek, tratując pedalski płotek i wrzeszcząc na przemian "DOOM" i "Kil dis faken gej!". Krzyś chciał się schować do lodówki, ale ni [ciach]! Sprytny Królik go tam wyczaił i wyciągnął na środek pokoju.
- Ściągaj gacie! - wołał Kłapouchy - wsadzę mój obrzyn w te twoją niedopierdoloną pedalską żyć! Ściągaj mówię!
- Nie, Kłapouszku, nie możesz mu tego zrobić! - zapiszczał nie wiedzieć czemu Królik.
- Siat da fak ap! Wsadzę mu tego obrzyna w [ciach]! Niech [ciach] popamięta, że jak nie ma co pić, to jezdem [ciach] [ciach]!
- Ależ nie, nie. Wsadzimy mu. Ale nie obrzyn - Królik uśmiechał się obleśnie coś za sobą chowając - wsadzimy pipie to!
- Ja [ciach]. Królik, ty to masz łeb! - Tygrysowi oczy wprost świeciły z radości, a na dodatek źrenice miał jak pięciozłotówki - Jebaj go, jebaj.
Królik powoli wyciągnął TO zza pleców. Trudno opisać te [ciach] głośne wrzaski, które brygada wydała zobaczywszy TO, co Tygrys przed momentem.
- Królik, ty [ciach], skądś wytrzasnął taki piękny kompresor Karchera? - Kłapouchy był wniebowzięty - Dawaj mu go w dupala! Prosiak, odpalaj silnik! Puchatek, wsadź mu koniec w [ciach] i pilnuj ciśnienia! No, panowie, cztery atmosfery chyba wystarczą, co? Dajemy!
Wrrrrr zawył silnik. Sssss zasyczało. Nieeee wrzeszczał Krzyś, ale radość była taka, że przyjaciele nie słyszeli tych hałasów. Krzyś skręcał się i puchnął, aż w pewnym momencie wyrzygał śniadanie. Potem wysrał gębą wczorajszą kolację, obiad, i przedwczorajszy obiad...
- Hurra! - darł się Tygrysek - to się nazywa kogoś wydymać!!! Ale wiecie co, chłopaki, mnie się od początku wydawało, że on powinien [ciach] tą swoją [ciach] mordą. [ciach] ma przecież dla gości...
- Ja [ciach], je pierkurwadolę... - stękał z radości Puchatek - Hej, Prosiak! Wyłącz to [ciach], bo nam Pipa pierdolnie! Musi być w jednym kawałku na następny raz!
Tym razem Krzyś miał szczęście. A może jednak pecha? Tymczasem Królik znalazł w pokoju Pipy zestaw "Mały Chemik" i wpadł na genialny pomysł: - Hej, kutasy wy moje! Europa! Odkryłem! Veni vidi vyczaiłem! Przecież to prawie takie, jak to na czym Babajaga robi wino! Upędzimy bimbru! Nie umrzemy! - Po czym wszyscy zgodnie popierdalali do domku Królika, mącić wynalazki.
- Te, [ciach], Królik długo jeszcze - żalił się trzeciego dnia Tygrysek - Ja już ciągnę na resztkach butaprenu, chłopaki w akcie desperacji wlewają w siebie to [ciach] borygo. Mnie jest już [ciach]! Ja chcę pić! Słyszysz, ty [ciach] w [ciach] leszczu? Gdzie ten [ciach] bimber?
Nagle z zewnątrz dobiegł gang silnika Harleya, po czym ucichł. Chłopaki już powyciągali giwery, żeby grzecznie powiedzieć gościowi co by [ciach], bo jak nie, to go nabiją na pal, zgwałcą mu córkę, zjedzą żonę i spalą dom, gdy w drzwiach stanął jakiś duży facio i powiedział: - Haj, aj'm Zed.
- Jaka [ciach] zebra? - Kłapouchy nie był już w najlepszej formie. Dopalał ostatki grasu jaki wygrzebał po szufladach i posiłkował się w tym zieloną herbatą - To nie jest żadne chujowe zoo! Widzisz tu kutasie siakieś zwierzęta?
Tymczasem facio wyciągnął [ciach] dużą flachę łyski i z uśmiechem spytał - Aj fołt samłer hir łoz to bi e party? Ejnt' it?
Tego było dla kolegów za wiele. Rzucili się na flachę jak jacyś naćpani, pokurwieni alkoholicy, co to im fabryczkę jaboli zamkli.
- Ja [ciach]! Prawdziwa wóda!
- Dawaj, [ciach], ja pierwszy!
- Nie, ja!!!
Tymczasem Królik najspokojniej w świecie skończył warzyć bimber i porozlewał go do flaszek. Ot, tak po litrze na mordę. Wlazł do pokoju w samą porę, bo łyski już "pękła" a i nastroje były [ciach], wszyscy załapali właśnie smaki.
- Dawaj [ciach] Królik ten twój eliksir!
- Ejże - zaniepokoił się Królik - co to za kutas pierdolnął dupsko w moim fotelu?
- Nie wiem, nie znam go! - wrzasnął Prosiaczek - Ale kolo miał wódę, to musi być [ciach] gość! Dawaj ten bimber, albo ci zrobimy hot-doga z twojego [ciach] i każemy zjeść! - Sprawa była poważna, bo Bekon już wyciągał uzi zza paska.
Ach, jaka to była impreza... Kłapouchy skakał z lampy do miednicy z wodą i mówił że jest "baletkurrrwammisstrzemm z pieeerrrdolonej rewii na ssmmalcu". Tygrys wyczaił w kieszeni jeszcze dwa kartoniki z jego ulubioną przyprawą i dostał zajebistego tripa... Szkoda tylko, że Kubuś z Królikiem wmówili mu, że jak nie zwali konia ze dwadzieścia razy pod rząd, to mu jaja z przepełnienia pękną. A Prosiaczek, tak mu się zachciało dupczyć, że latał po domu bez spodni i wrzeszczał "w pipu, w pizdu, no chociaż w paszczu!", dopóki nie włożył [ciach] w wyżymaczkę od pralki typu "Frania", co spowodowało u niego chwilowy zanik wizji i fonii. A Kubuś z Królikiem zorganizowali zawody w rzyganiu na czas i odległość. Rzygali od stołu, aż do trzeciej rano. Padło kilka falstartów, więc się i objedli, ale było [ciach].
A rano, no cóż, rano wstali i obejrzeli Teleexpress (kultura musi być i [ciach] - jak powiedział Tygrys), Zeda już nie było, a wszystkim jakoś nogi nie chciały się zejść razem i mieli dziwne uczucie, jakby im kto z [ciach] zrobił jesień średniowiecza...

 

Koniec Części Dwudziestej...

CDN

 

Mam nadzieje ze  nie  zanudziłem was.

Zapraszam na  bardzo fajne filmiki.

 

Uzależnienie od komputera SZKOŁA Przeróbka

 

 

http://youtu.be/qTzdHc46Eiw

 

Metinowy napinacz ...zwykła rozmowa XD

 

 

http://youtu.be/NgtV2vGIVLs

 

 

 

 

Z innej beczki.Czyli Na wesoło...

 

beczka-z-toksynami.gif

 

 

picture_3523.gif

 

Czas przedświąteczny to czas zakupów, ale również działalności filantropijnej. O ile mam gdzieś osoby ubogie, które są w wieku produkcyjnym (ponieważ mogą sami wziąć się do roboty, a nie żebrać od innych ludzi) to jednak żal mi strasznie dzieci. Fakt faktem, bachorów też nie lubię (mam straszny opór przed zabawą, przytuleniem, wzięciem na rękę dzieci z rodziny, a co dopiero dzieci obcych), ale pomóc można. Więc zbieramy jakieś zabawki, słodycze dla dzieciaków i jedziemy do domu dziecka im to wszystko podarować. Dzieciaki (w wieku do 6 lat) oczywiście zaczęły do nas lęgnąć jak ciapak do kozy, więc zaczynałem czuć się nieswojo (tym bardziej, że niektóre ocierały się głową o moje krocze). No ale ok, dostały zabawki, podziękowały, już pełen nadziei, że wyjdę na szluga... jak ktoś nie rzuci pomysłu, żeby zostać i pobawić się z dziećmi, jak bachory zaczęły się cieszyć... nie było wyboru. W sumie to mogłem wyjść, ale że w grupie jest śliczna dziewczyna (9/10) do której ślinię się od pół roku myślę "zostanę, pokażę jaki jestem opiekuńczy". Szczęście, że dostałem grupkę najstarszych dzieciaków, więc mój pomysł gry w karty nie dość, że ucieszył te bachory to i ja nie musiałem mieć z nimi bezpośredniego kontaktu. Gramy w "pana". Oczywiście dawałem wygrywać tym dzieciakom, ale po 5-6 partiach wpadłem na szatański pomysł, aby wygrać (chyba chcialem poprawić sobie morale po ostatniej porażce w pokera... nie ma co, świetny sposó B). Więc wygrałem 2 partie pod rząd i jakiś gnojek zaczyna mi wyć:
- Łeeeeee, bo ty oszukujesz, łeeeeeee.
A ja nie myśląc ani chwili odpowiedziałem:
- To idź matce naskarż.

 

 

picture_4519.gif

 

 

Nauczyciel namawia dzieci, by kupiły grupowe zdjęcie, które zrobił im na wycieczce
szkolnej fotograf.
- Pomyślcie tylko, jak milo będzie patrzeć na to zdjęcie za 30 lat i mówić:
"To Jurek, został adwokatem, a to Kasia, jest dziennikarka..."
Nagle gdzieś z ostatniej ławki odzywa się głos:
- A to nauczyciel, już dawno nie żyje...

 


picture_3871.gif

 

Jedzie facet z dziewczyną samochodem. Pyta ją, czy jeśli wdepnie do
100 km/h, to ona zdejmie ubranie?
Kobieta zgodziła się i rozebrała. Kierowca za bardzo zapatrzył się na nią i samochód zjechał z drogi wprost na drzewo. Mężczyzna został uwięziony, kobieta wydostała się, ale nago. Jedyną dostępną częścią garderoby był
but faceta. Więc kobieta wzięła but, przykryła nim łono i pobiegła po pomoc na pobliską stację paliw.
- Panowie, potrzebuję pomocy, mój chłopak jest uwięziony! - woła.
Na co zdziwiony pracownik odpowiada:
- Dobra kobieto, jeżeli aż tak głęboko utknął, to my nie damy rady go wyciągnąć.

 

Chłopaki, mam kotaaaa!


picture_6556.gif

 

Przychodzi menel do baru. Obsługa oczywiście każe mu wyjść, jednak on na to:
- Ale proszę tylko o jedną wykałaczkę
- Ale wyjdzie Pan, jak ją dostanie? - pyta barmanka.
- Tak, obiecuje.
Dostał tę wykałaczkę i wyszedł. Jednak później przychodzi kolejny menel i prosi o wykałaczkę. Dostał. Sytuacja powtarza się kilka razy aż przychodzi ostatni menel:
- Co Pan [ciach] też po wykałaczkę? - pyta wkurzona barmanka
- Nie, ja tylko słomkę poproszę.
- Słomkę?! Wszyscy inni chcieli wykałaczki - pyta zdziwiona barmanka
- aaa, bo widzi Pani. Tam ktoś się zrzygał pod barem i wszyscy najlepsza kawałki już wyjedli...

 


picture_7474.gif

 

 

– Dobrze. Więc teraz powiedz mi jak to się robi. Tyle o tym słyszałam od koleżanek.
– Najpierw weź go do ręki.
– ALE OBLEŚNE!
– Zapewniam cię, że nie ma w tym nic obleśnego. Chwyć go za główkę jedną ręką.
– Tak? I co dalej?
– Tak, dobrze, a później pociągnij drugą ręką.
– Ach, tak.
– A widzisz, jak ci dobrze idzie?
– I co teraz?
– Teraz possij.
– No, ty chyba żartujesz.
– Nie, nie żartuję. Zacznij ssać.
– Obleśne. Naprawdę ludzie tak robią?!
– Tak.
– Jesteś pewny?
– Tak, przecież mówiłem ci, że jestem doświadczony. Dla mnie to nie pierwszy raz. Uwierz mi. Possij chwilę.
– Hmmmm...
– I jak?
– Słonawy w smaku...
– No to chyba dobry, nie?
– Nawet niegłupie, a co teraz?
– Teraz rozsuwasz nóżki.
– Co ty powiedziałeś?!
– Rozsuwasz nóżki.
– To miałeś na myśli?
– Tak, tylko musisz bardziej odgiąć nogi, bo będzie ciężko dojść. Daj, pokażę ci.
– A, rozumiem.
– Właśnie. I znowu bierzesz go do rączki.
– Hmmm...
– Jak go już wyciągniesz, to weź go do buzi.
– Taaak.
– Ooooo, właśnie tak...
– A co zrobić z tym żółtawym? To też się połyka?
– Zależy od upodobania. Można połknąć jak się chce.
– Spróbuję... Hmmmm... PYCHA, spróbuj!
– Nie, to głupie... (...) Popatrz teraz na mnie. Spróbuję wyciągnąć to różowe palcami.
– Oooo...
– Czasami są małe problemy, dlatego można sobie pomóc ustami...
– Hmmmm...
– Można też possać, czasem to pomaga.
– Hmmm...
– Aaaaa, teraz poszło.
– Tak, czułam.
– I jak było, smaczne?
– Muszę przyznać, że niegłupie.
– Chcesz więcej?
– Tak, chętnie. Tylko mi powiedz, czy to musi być tak cholernie skomplikowane?!
– No, kochanie. Ja nic nie poradzę, tak się je raki.

 

Kiedy długo nie sprzątałeś pod kanapą

 

picture_3202.gif

 

 

Na plebanię przychodzi ksiądz świeżo po seminarium, podchodzi do niego proboszcz i mówi:
-chodź, oprowadzę cię po plebani
gdy wchodzą do kuchni proboszcz mówi:
-tutaj możesz zjeść co tylko chcesz we wszystkie dni tygodnia oprócz czwartku
wchodzą do salonu
-tutaj możesz wypocząć, pooglądać TV codziennie tylko nie we czwartki
wchodzą do biblioteki, gdzie było wiele regałów z książkami a na środku stała wielka szafa:
-tutaj możesz poczytać książki i...
proboszcz otworzył szafę, wystawała zza zasłonki [ciach]:
-... możesz się wyżyć na tej [ciach], możesz z nią nawet grzeszyć w każdy dzień oprócz czwartku
ksiądz myśli przez chwilę zadowolony i pyta:
-a co będę robił w czwartek?? msze przez cały dzień tak??
- nie, w czwartek masz dyżur w szafie.

 

 

Zatrzymujesz się na ulicy i widzisz ją. Co robisz?

 

 

picture_6383.gif

 

 

 

Pewna chora na raka usłyszała od swego onkologa:
- Cóż, wydaje mi się, że to już koniec. Zostało pani osiem godzin życia. Może pani iść do domu i wykorzystać jak najlepiej ten czas, który pani został.
Po powrocie do domu mówi o tym mężowi i proponuje:
- Wiesz, kochanie, po prostu kochajmy się przez całą noc.
- Hm, nie bardzo mam ochotę na seks, czasami po prostu nie jestem w nastroju - odpowiada mąż.
- Ależ proszę. To moje ostatnie życzenie.
- No wiesz, nie mam ochoty.
- Błagam Cię [ciach]!
- Łatwo Ci mówić - mruczy mąż - Ty potem nie musisz wstawać rano.

 

 

Zima w przyspieszonym tempie

 

picture_2437.gif

 

 

 

Wbiega z hukiem Jasio do domu i od progu woła:
- Mamo, mamo biorę ślub!
- Z kim? - pyta się mama.
- Wiem że będziesz zdziwiona... z Krzysiem. - mówi Jaś.
- Co?! Z Krzysiem? Z tym żydem??!

 

 

Nie ma nic gorszego

 

 

picture_2683.gif

 

 

Stoi facet na ulicy i łapie "okazję".
Nagle zatrzymuje się czarna beema siedemset.... czarne szyby oczywiście....
Wychodzi kierowca paker 2x2 i uważnie ogląda auto...
Podchodzi do gościa, łapie za łeb i wali w machę beemy...
- Widzisz tu gdzieś napis TAXI, [ciach]?!

 

 

Ja podczas WF-u

 

picture_4939.gif

 

 

Pewna para bardzo chciała zajść w ciąże ale jakoś nigdy im sie to nie udawało, lekarze nie dawali im żadnych szans na potomka, tak wiec pewnego dnia wybrali sie do pobliskiego znachora który polecił im żeby przed stosunkiem do pochwy partnerki nalać łyżkę śmietany tak wiec parka stosowała sie do zaleceń szamana i tak brzuch sobie rósł i rósł aż po 9 miesiącach wybrali się do szpitala w celach zabiegowych
'ojciec' z podekscytowaniem pyta lekarza
-Co chłopiec czy dziewczynka?
-[ciach] Panie... 3,5kg masła

 

picture_8484.gif

 

 

Było sobie takie średnio dobrane małżeństwo: żona dewotka, a mąż pijak. Pewnego razu żona zdenerwowana na męża mówi:
- Słuchaj, nawróciłby się, poszedł do kościoła...
- Nie, stara mowy nie ma, umówiłem się z kolesiami.
- A za sto tysięcy? - pyta małżonka.
- A, za 100 to spoko.
Przyszła niedziela, mąż poszedł do kościoła, a żona sobie myli: "Pójdę, zobaczę co on tam robi". Przyszła do kościoła, patrzy a mąż chodzi po całym kościele, wchodzi do zakrystii, podchodzi do ołtarza itp. Zdziwiona podchodzi i pyta, co on najlepszego wyprawia. A mąż na to:
- Zrzuta była i nie wiem gdzie piją...

 

 

Ewolucja

 


picture_8483.gif

 

 

Mieszkał sobie w lesie borsuk-nekrofil. Idzie przez las patrzy a tu leży martwy zajączek, ucieszony borsuk-nekrofil zabrał się do dupczenia. Zobaczył go niedźwiedź i mówi:
- Borsuk, Ty zboku!!! przestań dupczyć trupy!!! bo ci wpierdolę!!
Borsuk się tłumaczy, że już nie będzie, że to ostatni raz itd. Niedźwiedź mu odpuścił. Następnego dnia idzie borsuk-nekrofil przez las patrzy, a tu leży martwa sarenka. Pomyślał sobie niedźwiedź pewnie mnie nie złapie... I dupcy sarenkę. Z krzaków wypada niedźwiedź już nieźle [ciach] i wrzeszczy:
- Borsuk, Ty zboku!!! przestań dupczyć trupy!!! bo ci wpierdolę!! Ile razy mam ci powtarzać!!!
Borsuk znów się tłumaczy, że nigdy więcej itd. I tym razem niedźwiedź mu odpuscił. Kolejnego dnia idzie borsuk przez las patrzy leży martwy jeżyk. Już miał odejść ... ale nie wytrzymał. Dupcy jeżyka.... niedźwiedź go dorwał wpierdolił mu już bez pytania o cokolwiek. Borsuk chodził przez dwa tygodnie po lesie nic nie dupcąc. Pewnego dnia widzi martwą lisicę. Myśli sobie:
- Ale fajna laska, lisiczki jeszcze nie dupcyłem a tu taka okazja...
Nie wytrzymał, rozgląda się wokoło czy nie czai się gdzieś niedźwiedź i do dzieła. Dupcy lisiczkę, a tu wypada z krzaków niedźwiedź:
- Ty zboku znów dupcysz trupa !!! Teraz to masz przesrane...!!
Już chciał borsuka sprać, a borsuk wrzeszczy:
- Ty, niedźwiedź przysięgam!!!! Na [ciach] mi zdechła!!!

 

No cóż - chemia

 

picture_8422.gif

 

 

Wchodzi gościu do baru, a za ladą czarnoskóry barman, i mówi:
-Dawaj piwo, głupi murzynie
-Proszę mnie nie obrażać, co pan by zrobił, jakby był w mojej sytuacji
-To chodź się zamienimy
Jak powiedzieli, tak zrobili, gościu zamienił się z barmanem. Czarnoskóry, wchodzi i mówi:
-Dawaj browara, głupi białasie
-Czarnuchów nie obsługujemy

 

Złodziejski FAIL

 

picture_8331.gif

 

W klinice aborcyjnej siedzą dwie kobiety, z których jedna robi coś na drutach.
Druga odzywa się:
-No wie pani?! W takim miejscu robić buciki dla maleństwa?!
-To nie buciki, tylko torba na ciało.

 

picture_8314.gif

 

Syn do mamy:
-MAMO!!! MAMO!!! a Babcia na łóżku hoduje małże
-ale jak to małże... na łóżku??
-no tak, chodź pokarzę CI..
synek wraz z mamą idą do sypialni babci.. synek podchodzi do łóżka i podwija kocyk, kołderkę, i sukienkę babci i pokazuje:
- patrz mamo małża!!
-Synku... to nie jest małża tylko stare zapyziałe piździsko
-Taaak?? a smakuje jak małża...

 

 

Trochę magii nigdy nikomu nie zaszkodziło

 

picture_8185.gif

 

 

Przychodzi facet do lekarza i mówi:
- Panie doktorze, mam problem, ponieważ jestem zbyt inteligentny..ludzie nie rozumieją moich teorii, nie jestem tolerowany przez rówieśników, gdyż uważają mnie za chorego, panie doktorze, czy można coś z tym zrobić?
Lekarz powiedział, ze może przeprowadzić trudną i ryzykowną operację wycięcia ćwierci mózgu.
Tak zrobili. Po miesiącu facet przychodzi znów:
- Panie doktorze, jest nieźle. Niedługo odbieram nagrodę nobla, mam grono znajomych, spotykani się co jakiś czas, dyskutujemy o sztuce...ale panie doktorze, to jeszcze nie to o czym myślałem...
Po ciężkim namyśle doktor postanowił usunąć kolejną ćwierć mózgu.
Po miesiącu pacjent wraca, cały ubrany na czarno, glany, zarost...
- Panie doktorze, jest [ciach], mam z kumplami kapele rokową, dajemy czadu...ale to jeszcze nie do końca to czego się spodziewałem..
Wiec doktor usunął 3cią ćwierć.
Po miesiącu wraca facet: zgolony na łyso, dresiki, żelik, skóra.
-[ciach] stary, jest wyjebanie, mam extra zajebistą brykę, dużo [ciach], z wszystkimi na osiedlu się ziomkuje. Ale [ciach] usuń mi tą ostatnią ćwiartkę, bo będzie jeszcze bardziej [ciach].
Doktor nie chciał się zgodzić, ale dostał 2 plomby i chcąc nie chcąc...
Wraca pacjent po miesiącu, a doktor się go pyta "i jak"?
- Dostałem okres...

 

picture_8123.gif

 

 

Córka miała słabe w stopnie w szkole a ostatnio dostała jedynkę z klasówki. Powiedziała o tym ojcu.
- Słuchaj - mówi ojciec - jeszcze raz dostaniesz jedynkę, to zrobisz mi loda
- No co ty tato?!
- Zrobisz, zrobisz!
Córka uczyła sie całą noc, ale i tak dostała 1. Wieczorem przychodzi ojciec i mówi:
- No, kochanie, to robisz mi loda.
Ojciec ściągnął spodnie, wyciągnął penisa. Córka tak patrzy i mówi:
- Tato, ale ty masz gówno za napletkiem
A ojciec na to:
- A co, ty myślisz, ze twój brat ma samie piątki?

 

Gadżet każdego dżentelmena

picture_7985.gif

 

 

W knajpie spotyka się dwóch kumpli:
- Słyszałeś, ponoć Staszek nie żyje!
- Tak, wiem o tym doskonale... Wyobraź sobie, że Staszek jechał samochodem obok mojego domu i nagle wyskoczył mu pod koła kot. Staszek nie chciał przejechać zwierzaka wiec szarpnął kierownica w bok, wjechał na krawężnik, auto wyleciało w powietrze, przeturlało się po moim ogrodzie, Staszek wyleciał z samochodu i przez szybę wpadł do mojej sypialni...
- Daj spokój, przecież to straszne tak zginać!
- Ależ nie, on wciąż jeszcze żył. Leżał tak cały we krwi w tym rozbitym szkle. Po chwili zaczął się podnosić, szukając oparcia w starej, zabytkowej szafie.
Niestety szafa z całym impetem przewróciła się na niego i pogruchotała mu kości... - Rany, jaka okropna śmierć!
- Nie, nie, utrzymał się przy życiu. Jakoś wypełznął spod szafy i doczołgał się do schodów. Tam chwycił się poręczy i ponownie próbował się podnieść, ale poręcz nie wytrzymała ciężaru jego ciała.... Staszek spadł z pierwszego piętra na stół w korytarzu, a drzazgi z połamanego stołu powbijały mu się w ciało...
- Psiakrew, strasznie zginął!
- No co ty, to go nie zabiło. Spadł tuż obok drzwi do kuchni, czołga się do środka i próbuje podciągnąć na kuchence, ale zahaczył o duży garnek z gotującą się wodą i chlust! Człowieku, cały wrzątek wylądował na nim i poparzył mu ciało...
- Cholera, przerażająca taka śmierć!
- Ależ nie, wciąż jeszcze oddychał. Mało tego, w pewnym momencie zauważył telefon. Próbował dosięgnąć słuchawki, żeby wezwać pomoc, ale zamiast tego wetknął palce do gniazdka elektrycznego. Żebyś ty to widział, woda w połączeniu z prądem.
Staszkiem szarpnęły konwulsje, rzucając jego ciałem o ścianę...
- O rany, okropnie tak umrzeć!
- Daj spokój, on wtedy jeszcze nie umarł...
- To właściwie jak on zginął?
- Zastrzeliłem go.
- Zastrzeliłeś go?!?!?!
- [ciach], człowieku, przecież on by mi rozpierdolił całą chałupę!!!!!

 

 

Kiedy słyszę rozmowę gimbusów

 

picture_7969.gif

 

 

Ateista po śmierci trafił do piekła. Puka do bram, otwiera diabeł w
gajerze od Armaniego, woń Hugo Bossa...
- Dzień dobry, zapraszam Pana, oprowadzę po naszym piekle. Tutaj są
sypialnie, tu natryski, sauna, solarium, jakuzzi, można korzystać do
woli.
Ateista zdziwiony, nie wie, o co chodzi.
Wchodzą do następnego pomieszczenia. Długi stół, najlepsze alkohole,
fura żarcia, chętne dziwki się kręcą, ludzie balują... ateista czuje,
że musi być jakiś hak.
Następne pomieszczenie - biblioteka ze wszystkimi książkami, jakie na
świecie wydano, diabły pilnują ciszy, ludzie w skupieniu czytają.
Ateista nie wie, o co chodzi.
Kolejny lokal - kotły, ludzie w smole się prażą, nieludzkie wycie,
diabły widłami popychają tych, którzy chcą uciec. Ateista nie
wytrzymał:
- Panie Diable, ale o co chodzi, tu impreza, tu czytelnia, a tu kotły, smoła...
- A nie, na tych niech pan nie zwraca uwagi, to katolicy, jak
wymyślili, tak mają.

 

Trafienie krytyczne

picture_7699.gif

 

W raju, w wieży z kości słoniowej, siedzi spracowany i zmęczony swoimi
codziennymi obowiązkami Bóg. ma dość presji i stresów związanych z
byciem najważniejszym, postanawia więc udać się na urlop. wzywa więc
swoich najbardziej zaufanych ludzi, by razem zastanowić się nad
idealnym miejscem odpoczynku.
św. Piotr, drapiąc się po głowie, proponuje:
- może mars? o tej porze roku jest tam całkiem przyjemnie, ciepło i cicho.
- ee tam - odpowiada bóg - byłem tam 15000 lat temu, zero klimatu i
kurz unosi się taki, że nie widzisz gdzie idziesz.
- więc może pluton? - mówi inny.
- nieee. byłem tam 10000 lat temu - strasznie piździ, w ogóle jakoś nieswojo.
- Merkury?
- zapomnijcie. 5000 lat temu spaliłem tam sobie tyłek, upał jak skurczysyn.
- już wiem - św. Piotrowi rozbłysły oczy - ziemia będzie idealna!
- jaja sobie robisz? - obruszył się bóg - mam tam przesrane. 2000 lat
temu puknąłem tam jakąś dziewicę, i do dzisiaj o tym gadają.

 

 

picture_7546.gif

 

 

 

Dwóch gejów w stałym związku od lat. Spacerują po mieście (dworze, polu, podwórku). ;)
- Ale mnie ochota wzięła, chodźmy gdzieś w bramę - mówi jeden.
- No co ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie i jeden drugiemu wsadził w tyłek palec.
Chwilę później sytuacja się powtarza:
- Ale mnie ochota wzięła, chodźmy gdzieś w bramę... Tylko tym razem wsadź całą dłoń.
- No co ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie i jeden drugiemu wsadził w tyłek dłoń.
Mija kolejna chwila i wraca ochota:
- Ale mnie wzięło na maksa, chodźmy gdzieś w bramę... Tylko tym razem wsadź mi rękę po sam łokieć, ok?
- No co ty? W mieście? No ale dobra, misiu, dla Ciebie wszystko.
Schowali się w bramie, wsadza facet rękę po łokieć w tyłek i po chwili czuje pod palcami coś twardego. Wyciąga, wyciera, patrzy - złoty zegarek... Odzywa się ten drugi.
- Sto lat, sto lat ...

 

W taki sposób dyskutuje się w internecie

picture_7320.gif

 

Przepis na najlepszy Nowy Rok!

Bierzemy 12 miesięcy, oczyszczamy je dokładnie z goryczy, chciwości, małostkowości
i lęku. Każdy miesiąc dzielimy na 30 lub 31 części tak, aby zapasu wystarczyło dokładnie na cały rok.
Każdy dzień przyrządzamy osobno: z jednego kawałka pracy i dwóch kawałków pogody
i humoru. Do tego dodajemy trzy duże łyżki optymizmu, łyżeczkę tolerancji, ziarenko ironii
i odrobinę taktu.
Wszystko polewamy dokładnie dużą ilością miłości, przyozdabiamy bukietem uprzejmości i ... podajemy codziennie z radością i filiżanką dobrej, orzeźwiającej herbatki.

 

 

Pomyślności w Nowym 2015 Roku

 

Smacznego :-).

 

Mam cichą nadzieje ze nie zanudziłem was.Z każdym wydaniem gazetki staram się.

Ps:Mam nadzieje ze spodobał się wam 33 numer gazetki...

 

 

Skromny + motywuje mnie do dalszej pracy...

 

 

Artykuły na gazetkę Argentus zostały zaczerpnięte z internetu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...